Dziś pojechałam spotkać się z szefem i wszystko uzgodnić. Pracę zaczynam już wieczorem.
To dla mnie takie nowe. Nigdy nie pracowałam legalnie. Nawet za młodu. Najpierw były jakieś fajki na czarnym rynku, a później dragi. Za czasów studenckich pracowałam dla Anarchii, albo brałam kasę od ojczyma. Był jeszcze Alex, który mnie utrzymywał. Nigdy mi niczego nie brakowało i nie musiałam się martwić o pieniądze. Chciałam to je dostawałam. Boże z wiekiem zaczyna mi odbijać.
Wróciłam do mieszkania Mike'a. Jak zwykle przebywali tam Linkini. Uprzejmie się z nimi przywitałam, a później udałam się do kuchni aby ugotować obiad.
- Pomogę ci. - Niespodziewanie w drzwiach pojawił się Chester. Zrozumiałam, że został wysłany na przeszpiegi. Mike chciał się czegoś dowiedzieć, ale nie był na tyle odważny, aby sam przyjść.
- Jasne, dzięki. - Założyłam fartuszek. Wyglądałam jak kura domowa.
- To co gotujemy? - On również zawiązał fartuszek wokół bioder. Wyglądał seksownie.
- Shoarme.
- Mów po angielsku, okej?
- Shoarme. Czyli tak bardziej po waszemu to kurczak w kilku smakach, dużo sałatki i różne sosy.
- Już lepiej. Wiesz, Mike się o ciebie martwi. - Udałam, że go nie słyszę i zaczęłam nucić ''W Klubie''. Kiedy tylko wrócę do Rosji to pierwsze co zrobię to pójdę do klubu Timatiego.
- Możesz pokroić te warzywa? - Zapytałam, dalej go zbywając.
- Nie odpowiedziałaś.
- A ty nie zacząłeś kroić. - Rzuciłam, wbijając nuż w deskę. Przestraszył się i zaczął wyciągać nóż.
- To mój przyjaciel, nie chcę, aby cierpiał.
- Ja też nie chcę być zabawką. A zresztą jakim prawem, powiedziałeś, że chcę aby mnie pocałował? To powinna być jego decyzja. Zresztą jesteśmy rodziną, więc nie wracajmy do tego.
- Od wszystkiego są wyjątki. Więc może wy też tacy bądźcie?
- Nie. Przeszłam już toksyczny związek i chwilowo nie mam ochoty na powtórkę.
- On to nie ten sam facet, który cię skrzywdził. Mike jest specyficzny.
- A ty bawisz się w jego przyzwoitkę? Od początku działasz mi na nerwy. Jeśli jeszcze raz, będziesz chciał mi matkować, to zadźgam cię widelcem. Uwierz, jestem do tego zdolna.
- Okej, jeśli nie Mike, to może ja? Seksowny, wolny, facet marzenie. Ja się chętnie tobą zaopiekuję.
Spojrzałam na niego z politowaniem i wyciągnęłam z szafki długopis oraz kartkę. Pod jedynką napisałam jego imię i nazwisko. Przykleiłam kartkę na lodówce.
- O co chodzi?
- Właśnie zapisałam cię na mojej czarnej liście. W jakiś niewinny sposób się na tobie zemszczę. Musisz tylko poczekać na swoją kolej.
- Mam się bać?
- O tak, nie radzę zasypiać w nocy. - Powiedziałam złowieszczo.
Dokończył kroić warzywa, a następnie zleciłam zrobienie mu sosów. Chez jest dobrym kucharzem. Dobry facet w kuchni to dobry facet w łóżku. A zapewne taki był. O czym ja myślę? Mam jeden z ważnych celów - Chester Bennington mnie nie przeleci. Nie ma mowy, aby to mu się udało.
- O czym myślisz, kiedy tak zawzięcie mnie lustrujesz swoimi pięknymi oczyma?
Chez popsuł całą aurę. Mężczyzna.
- O niczym ważnym.
- Oczka ci się świecą. Czyżbyś podziwiała moje atuty. - Spojrzał w dół, a ja mimowolnie podążyłam za jego wzrokiem.
- Nie. Rozmawialiśmy już o tym.
- I skończyło się na tym, że jesteś zainteresowana kobietami.
- A ty mi uwierzyłeś.
- Jednak po rozmowie z Shinodą, zrozumiałem, że żartujesz sobie.
- Skarbie, po prostu nasza znajomość nie skończy się w łóżku. Z żadnym z was się nie prześpię. Tak postanowiłam.
- Dlaczego? Okej, nie ja. Nie Mike, ale są inni, którzy nie zaszli ci za skórę.
- Traktujesz mnie jak dziwkę. Nie skaczę wszystkim facetom do łóżka. Jestem w zasadzie monogamistką, która lubi ostrą pornografie. Nic więcej.
- Gadasz od rzeczy. Potrzebujesz dobrego bzykanka i od razu zmienisz zdanie. Powiedz tylko słowo, a ci w tym pomogę.
- Będę pamiętać. Możemy już o tym nie rozmawiać?
- A wykreślisz mnie z listy? No wiesz, po tobie można się wszystkiego spodziewać.
- Nie. Na to trzeba sobie zasłużyć.
- Jak ładnie cię poproszę? Ale tak bardzo ładnie?
- Nie. Moja zemsta będzie słodka. Zaatakuje, kiedy nie będziesz się spodziewał.
Opuściłam kuchnię. W salonie toczyła się żywa rozmowa na temat zbliżających się koncertów oraz prac nad płytami. Fajnie było posiedzieć i porozmawiać o przyziemnych sprawach. Nigdy mnie takowe nie interesowały. Zawsze rozmawialiśmy o Anarchii, planach oraz kogo trzeba wyeliminować. Jako nastolatka nie spędzałam dużo czasu z rówieśnikami. Ojciec miał mnie na cenzurowanym. Wiecznie siedziałam w domu z babcią albo mamą. Czasami mogli mnie odwiedzać znajomi w określonym czasie. Jedynie kiedy mogłam cokolwiek zdziałać był pierwszy rok studiów na Alasce. Tam miałam trochę swobody, ale wtedy wkraczała moja matka, która zawsze była doskonale poinformowana o mojej nauce i tym gdzie przebywam. A kiedy poznałam Alexa, to on mnie kontrolował i sprawował piecze. To było nawet przyjemne w tamtym okresie. 'O nic się nie martw, my wszystkim się zajmiemy' - to wiecznie było ich motto. Jako dziecko miałam wszystko, a to za sprawą 'magicznej karteczki'. Wystarczyło, że napiszę co chcę mieć i po kilku dniach to pojawiało się w moim domu. Jedyna rzecz jaka się nie spełniła to rodzeństwo. Tego akurat mi nie przynieśli.
- Lee, odpowiesz? - Zapytał David. Popatrzyłam na niego z niezrozumieniem.
- Mógłbyś powtórzyć pytanie? Przepraszam, zamyśliłam się. - Posłałam przepraszający uśmiech.
- Pytałem, czy ty na czym grasz? - Ciepło odpowiedział.
- Jako dziecko, babcia uczyła mnie grać na gitarze, ale w późniejszym czasie z tego zrezygnowała na rzecz tańca. Taniec też poszedł w odstawkę. Nie, nie umiem grać na instrumentach. Znam tylko kilka akordów. Mój mąż dla mnie zawsze grywał.
- To ty miałaś męża? - Dopytywał Brad.
- Tak. Jestem owdowiałą kobietą.
- Nie wyglądasz na taką. - Teraz odezwał się Rob.
- Wszyscy kiedyś umrzemy, więc co to za różnica kiedy? Żyliśmy bardzo intensywnie, więc kolejne lata mogłyby być monotonne. A tak to, on gdzieś szykuje mi miejsce.
Zaskoczyłam wszystkich, nawet Mike był zdziwiony, mimo, że zapewne czytał mój nowy życiorys. Sama go przestudiowałam bardzo dokładnie, aby umieć dobrze kłamać.
- Jak miałaś na nazwisko przed małżeństwem? - Do pokoju wszedł Chez. Coś długo go nie było.
- Iwanowicz. - I tu nawet nie musiałam kłamać. To nazwisko jest tak popularne, że nikt się nie połapie.
- Rosjanka?
- Od urodzenia. Chociaż jedenaście lat nie byłam w Moskwie.
- A my byliśmy w tamtym roku, jakoś przed świętami, no nie? - Zapytał David. Reszta przytaknęła.
- Rosja jest piękna jeśli wie się, czego szukać. Żaden przewodnik nie pokarze wam tylu miejsc, o których wiedzą nieliczni. Moja Moskwa, jest piękna nocą. To właśnie wtedy miasto budzi się do życia. Ulice drżą od ścigających się samochodów, kluby są odwiedzane przez wszystkich. Nie ważne od stanu konta i wyglądu, czy wieku. Każdy musi tego doświadczyć. Parki zawsze pięknie oświetlone, mają w sobie wiele romantyzmu. Jest tam wręcz tłoczno od zakochanych. W sercu miasta, codziennie gromadzą się setki osób, które są tak do siebie podobni a jednak inni. Kiedy skończy się lato, a ziemie pokryją szumiące liście, człowiek czuje się jak w bajce. Później spada pierwszy śnieg, który studzi temperamenty i przygotowuje ich na nadejście wiosny. Zaczynają kwitnąć kwiaty, które odurzają wszystkich swoją urodą. Delikatne słońce ogrzewa ludzi i zaprasza do przebywania na zewnątrz. Jest tam cudownie.
Samotna łza spłynęła po moim policzku. Tęskniłam za ojczyzną, za tym chłodem, w późne wieczory. Tam było zupełnie inaczej.
- Mamy tam też festiwale kultury folkloru, na którzy przybywają ludzie z Polski, Białorusi, Ukrainy, Litwy, Łotwy, Estonii oraz Gruzji. Można też spotkać Czechów, Słowian i Węgrów. Wszyscy, niezależnie od wieku ze sobą rozmawiają. Każdy dzień festiwalu, kończy się ogniskiem, na które przychodzą wszyscy, którzy mają ochotę. Czuć tam takie ciepło rodzinne i miłość. Chwilami człowiek potrafi się zatracić. Obchody nowego roku są zawsze huczne, a w niebo posyłane jest tysiące sztucznych ogni. Każdy pisze jedno swoje najskrytsze marzenie na karteczce i przywiesza je do ogromnej choinki. Wtedy ma się nadzieję, że może ktoś pomoże ci je spełnić.
W pomieszczeniu panowała idealna cisza. Dużo wspomnień przelewało się przez mój umysł. Pragnęłam wrócić do tamtych chwil i znów powtórzyć swoje życie. Chciałam znów odkryć nową Rosję.
- Nie tęsknisz za swoim krajem? - Zapytał Mike, który objął mnie ramieniem. Nie miałam nic przeciwko temu, chociaż wciąż byłam na niego zła.
- Tęsknie. Chętnie był tam wróciła.
- Co stoi ci na przeszkodzie, aby tam wrócić?
- Brad, wiele rzeczy. - Spojrzałam na Mike'a. Uśmiechnął się do mnie smutno. Doskonale wiedział jakie to rzeczy oraz to, że nie są dla mnie przyjemne.
- Chętnie ci pomogę. Jest już jakaś oficjalna lista 'rzeczy, które nie pozwalają ci wyjechać'?
Bardzo pogodnie się do mnie uśmiechnął. Brad był bardzo empatycznym człowiekiem. Zawsze umiał zrozumieć, ale nie tym razem. Nie mogę powiedzieć mu nic.
- To nie najlepszy pomysł. Ona jest dorosła i sama sobie poradzi. - Powiedział Spike, który był wzburzony. Widocznie nie chciał, aby ktokolwiek dowiedział się o czymkolwiek. Ja też tego nie chciałam.
- Jeśli się czegoś chce, to się to osiąga. Sam to wiecznie powtarzasz, a teraz co? Nie widzisz, że ona chce wyjechać?!
Pierwszy raz widziałam Brada, który uniósł głos. Zawsze był tym opanowanym w moim towarzystwie.
- No tak, jak zwykle jestem tym złym. Jeśli jest jej tu źle, to dlaczego nie wyjechała wcześniej?
Mike się zdenerwował. Wiedział, że nie mogłam wyjechać. Nadal wie, że nie mogę.
- Ma swoje powody, a ty jesteś znów nabuzowany. Jeśli nie umiesz hamować swojego charakteru, to po prostu wyjdź. - Mordercze spojrzenie Brada, zaskoczyło wszystkich.
- Nie kłóćcie się. Nie jestem warta waszej przyjaźni. Ja przy najbliższej okazji wyjadę i więcej się nie zobaczymy.
- Nie wyjedziesz. - Shinoda wściekle na mnie popatrzył, a później wyszedł z salonu. Usłyszałam trzask drzwi, więc domyśliłam się, że wyszedł.
On był po prostu na mnie gniewny. Ale tylko na mnie. Nie powinien wyżywać się na BBB.
- Chłopcy, nie rozmawiajmy o tym. On wie, co jest dla mnie dobre. Chester i ja, ugotowaliśmy obiad. Chodźcie. - Podniosłam się z kanapy i skierowałam się wraz z orszakiem facetów do kuchni.
Obiad minął nam bardzo spokojnie. Nawet zdenerwowany Mike zachowywał pozorny spokój. Wiedziałam, że to tylko cisza przed burzą.
Po jakimś czasie chłopaki wyszli, a ja zaczęłam szykować się do pierwszego dnia w pracy.
- Lee, przepraszam. Po prostu się o ciebie martwię.
- Wiem. Nie wyżywaj się na chłopakach, oni chcą tylko pomóc. A i Chester jest beznadziejnym zwiadowcą.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Gdzie się wybierasz?
- Idę do pracy. Dziś stoję za barem do drugiej.
- Odwiozę cię, a później przywiozę. Nie możesz sama się włóczyć o tej porze.
- Okej. Za dziesięć minut chcę wyjechać. - Przytaknął.
________
Kolejny rozdział dodany. Dziś było tak trochę monotonnie i dużo wspomnień, a to tylko dlatego, że pisząc ten rozdział myślałam o swojej ojczyźnie.
Przepraszam, że nie czytam rozdziałów, ale to już się zmieni. Może nawet dziś jeszcze zacznę czytać, a przyznam, że mam dużo zaległości:).
Pozdrawiam was z mojej Moskwy,
Lilith & Company.
Przepraszam, że tak późno, ale miałam dużo pracy i co do szkoły, i ogólnie, więc nie miałam czasu. Teraz mam czas i komentuję.
OdpowiedzUsuńMonotonny? Nie, skądże. Po prostu... Melancholijny. Tak to jest często, jak się pisze o swojej przyszłości, gdybym ja miała o niej pisać, to nie dałoby się tego czytać. Nie, że miałam jakąś traumę... Po prostu ojczyzna. Krótko mówiąc.
Klimat rozdziału jak najbardziej mi się podobał, czasem przyda się trochę spokoju. Fajnie, że Mike troszczy się o Eileen, widać że mu na niej zależy, ale tak jakby... Ona tego nie rozumie? Nie wiem, czy dobrze to interpretuję. Ja dużo rzeczy interpretuję źle. Jednak tak, czy inaczej, podoba mi się.
Weny!
Wcale nie było monotonnie. Rozdziały ze wspomnieniami też są potrzebne, chociażby żeby dowiedzieć się czegoś ciekawego o przeszłości, która bardzo mocno może być związana z wydarzeniami z przyszłości. Mike jest taki kochany, a Eileen wciąż tego nie docenia ech. Chyba sobie na to jeszcze trochę poczekam. XD Fajny rozdział, bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej i pozdrawiam!