niedziela, 2 listopada 2014

11.

Rozdział dedykowany dla Anny Minody i Ulix.
Dziękujemy, że czytacie tego bloga.

W klubie pracowałam już tydzień. Podobało mi się to zajęcie. Tyle nowinek z nocnego życia, wylewnych mężczyzn oraz dwie prace w loży dla Anarchii. Wygryzłam Linsey, która jest cholernie wściekła za to. Pracuję tam tylko przez Simona, którego polubiłam. Miły mężczyzna i obyty w świecie wyścigów.
- Lee, mam do ciebie interes. - Zagadnął Simon w czwartkowy wieczór.
- Co to za interes? - Obsługiwałam właśnie klientów za kontuarem i uważnie go słuchałam.
- Jest wyścig. Chcę abyś wzięła w nim udział. Gra idzie o dużą stawkę, a mogą ścigać się tylko dziewczyny. 
- Mów dalej, podoba mi się to.
- Chcę, abyś dla mnie pokonała kilka panienek. Nagrodą jest Honda CBR 600F.
- Nie produkują ich już dobre trzy lata.
- To prawda. Ten jest ostatni z tej serii. Chciałbym go mieć w swojej kolekcji.
- Co ja będę z tego miała?
- Mustanga. Mój szef, kazał mi się go pozbyć. Jeśli tylko zechcesz, on będzie twój. - Jak ja dawno nie prowadziłam Mustanga.
- Chcę go zobaczyć. - Nie mam zamiaru ścigać się czymś, co niekoniecznie będzie mi się podobać.
- Za ile kończysz?
- Już skończyłam. - Na zapleczu się przebrałam i założyłam skórzaną kurtkę. Simon objął mnie w tali i wyprowadził z baru. Skierował mnie do swojego  Bentleya, a później odjechaliśmy w nieznanym mi kierunku. Dwadzieścia minut później, zatrzymał się przed całkiem ładnym domem. Otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść. Dżentelmen.
Otworzył drzwi do garażu. Moim oczom ukazał się Mustang. Mój Mustang. Ford Mustang II z '78. Był jednym dwunastu autentyków, które nie były wcześniej używane, a stanowiły tylko chlubę kolekcjonerów.
Oczywiście ja go ulepszyłam. Sprawiłam, że jego osiągi przekraczały wszelkie oczekiwania. Siedziałam nad nim prawie rok.
- Po co ci ten wózek, skoro nawet nie siądziesz za jego kółkiem?
Nikt nie był na tyle odważny aby go nawet dotknąć. Był wszystkim dla mnie. Był jak moje dziecko. 
- Mam się go pozbyć. To jak, umowa stoi?
- Oczywiście. Chcę zobaczyć nagrodę. - Pokazał mi w komputerze zdjęcie. Ładny, sportowy motocykl. Chętnie zaopiekowałabym się również i Hondą. 
- Podoba ci się?
- O tak. Przydałaby mi się. taki. 
- Co dałabyś mi za niego? - Dotknął mojego tyłka. 
- Na pewno się z tobą nie prześpię, więc sobie daruj. Wiesz, że jeśli nie zgodzę się ścigać, ty też nic nie zyskasz. 
- Stracisz Mustanga. On miał tylko jednego właściciela, a raczej właścicielkę. To sentymentalny wóz, który pasowałby do ciebie.
- Wiem. Okej, samochód zabieram już teraz. Kiedy wyścig?
- W piątek o pierwszej w nocy. Trasa jeszcze nie jest ustalona. 
- Okej. Kiedy będziesz miał namiary, daj znać.
Z wieszaka zdjęłam kluczyki do auta i pospiesznie do niego wsiadłam. Zamruczał, a ja odpłynęłam. Ten dźwięk, tak charakterystyczny dla tego typu aut. Piękny.
Wyjechałam z garażu i postanowiłam się przejechać po mieście. Pokochałam ten samochód od pierwszego spojrzenia. A te cuda, które skrywa pod maską to istna ambrozja. 
Po prawie godzinnej trasie, zajechałam pod posesję Mike'a. Światła, które świeciły się w salonie, świadczyły o tym, że on na mnie czeka. 
Weszłam do środka frontowymi drzwiami. 
- Miałaś być półtorej godziny temu, mała. - Wymownie spojrzał na zegarek. 
- Wiem, ale zdobyłam coś pięknego. Chcesz zobaczyć? - Moje oczy błyszczały z podniecenia.
- Okej. - Skierował się za mną. Kiedy zobaczył samochód był w szoku. 
- Ukradłaś samochód?
- Nie. Dostałam go. Mam wziąć udział w wyścigu i wygrać, a jeśli nie to i tak samochód zostaje ze mną.
- Jesteś stuknięta. 
- Tak, wiem. Piękny, prawda? To mój samochód za czasów Amandy. Wielkim cudem go odzyskałam. - Zapowietrzył się. Wiem, że przeżywał szok.
- Nie będę komentował, bo to strata czasu. Chodźmy już do domu. 
Usłusznie z nim poszłam. Byłam zmęczona i chętnie bym się przespała. Może niekoniecznie sama. 
Wzięłam gorący prysznic, założyłam za dużą koszulkę oraz bokserki i zeszłam na dół. Byłam głodna. 
Otworzyłam lodówkę i zawzięcie obserwowałam, co mogłabym sobie zjeść. Na co miałam ochotę? W sumie to na nic. Chociaż, masło orzechowe wydawało się kuszące. Wzięłam słoiczek i łyżkę. Usiadłam na wyspie i zaczęłam jeść kolację. W dzieciństwie też jadłam takie masło. Tata zawsze przywoził dla mnie słoiczek, który umiał zniknąć w ciągu kilku godzin. Zawsze jadłam je z truskawkami, albo awokado. Kosmos jak dla dziecka. 
- Lee, lody na noc to nie najlepsze rozwiązanie. - Usłyszałam głos Mike'a, który patrzył na mnie z uśmiechem. Już się nie złościł. To dobrze. Jeśli wystawi mi dobrą opinię to szybciej się wyrwę z tego więzienia.
- Nie jem lodów. Jem masło. 
- Łyżeczką? 
- Tak. Chcesz trochę? - Nabrałam odrobinę i wystawiłam rękę w jego stronę. Pokręcił tylko głową.
- I dobrze, nie lubię się dzielić moim masłem. Brakuje mi tylko truskawek. 
Shinoda podszedł do mnie, kładąc dłonie na moich kolanach. 
- Zachowujesz się jak dziecko. 
- Ale tylko czasami. Lubię masło, tak samo jak truskawki i fajne zabawki. Jestem całkowicie normalną kobietą w statecznym wieku. 
- Zaskakujesz mnie, ciągle na nowo. Myślałem, że wiem o tobie wszystko.
- Skarbie, nikt o mnie nie wie wszystkiego. Nawet Alex mnie nie znał całkowicie. 
- Przecież opowiedziałaś bardzo szczegółowo swój życiorys jako poprzednia ty. 
- Czyżby? - Posłałam mu zuchwały uśmiech. - Powiedziałam tylko to, co uważam, że możecie wiedzieć. To co wiecie to jest nic. I tak pozostanie.
- Dlaczego? Nie chciałabyś porozmawiać o czymkolwiek, aby było ci lżej?
- A czy, więzień opowiada swoją historię więziennemu? Nie, Mike. 
- Uważasz ten dom za więzienie?
- Nie tylko dom jest dla mnie klatką, ale często i ludzie. Nigdy nie żyłam na wolności, ale to akurat wiesz. Byłam dzieckiem 'zaprogramowanym'. Miałam się tylko dobrze uczyć, słuchać rodziców, nie buntować się, uczyć, godnie reprezentować rodzinę, uczyć, zdobywać uznanie, uczyć i uczyć. 
- A przyjemności?
- Doznawałam ich bardzo dużo. Miałam to czego chciałam, ale musiałam się uczyć, aby to zdobyć. W domu panowała zasada - jeśli będziesz najlepsza, ludzie będą ci posłuszni - przez całe życie trzymam się tej zasady. 
- Nie spodziewałbym się po tobie takiego oddania rodzinie. Zawsze wydawałaś mi się buntowniczką. 
- Bo taka jestem. Tylko mój bunt objawiał się inaczej niż u większości dzieci. Ja wolałam siedzieć w pokoju, uczyć się języków i zastanowić się nad tym, co muszę poprawić i stać się jeszcze lepsza, aby byli ze mnie dumni. Oni zawsze byli ze mnie dumni. Czasami, kiedy wychodziłam z pokoju i musiałam z nimi porozmawiać, mówiłam w języku francuskim, a pisałam po łacinie. Nie rozumieli mnie, ale cieszyli się, że robię postępy w nauce. Zawsze pokazywali, że mnie kochają, ale w dosyć specyficzny sposób.
- Dlaczego tak uważasz?
- Nigdy nie powiedzieli, że mnie kochają. Nigdy od nich nie usłyszałam tego słowa. Swoją miłość wyrażali materialnie. Lubili się mną chwalić przed znajomymi.
- A ty? Czy też coś do nich czułaś?
- Tak. Kocham ich. Niezależnie od tego, że mój ojciec ma kochankę w Niemczech, a mama wyszła za ojca Alexa. Nasze drogi się rozeszły, ale nadal są moimi rodzicami. 
- Mówiłaś, że uczyłaś się języków? To ile ich znasz?
- Rosyjski jako mój język narodowy. Niemiecki dla taty, który chciał mnie kiedyś tam zabrać, abym z nim zamieszkała. Polski, dzięki babci. Na wakacje zabierała mnie na wakacje do Polski na wieś i tam właśnie mnie uczyła tego języka. Angielski był obowiązkowy w szkole. W liceum zaczęłam uczyć się francuskiego jako dodatkowego języka. W wolnym czasie uczyłam się łaciny. Umiem po niej pisać i czytać. Nawet powinnam mieć kilka książek jeszcze z osiemnastego wieku. Razem z Alexem uczyłam się włoskiego, bo mieliśmy pojechać do Wenecji i tam się ustatkować. Jako, że włoski i hiszpański jest podobny to się równorzędnie uczyłam tych dwóch języków. Kiedy siedziałam zamknięta w domku w Szwajcarii, uczyłam się czeskiego. Wszystkimi językami, których się nauczyłam, potrafię płynnie się porozumiewać, czytać i pisać. Chociaż mam problemy z polskim. To cholernie ciężki język, nawet jak dla Słowian. 
- Jeśli dobrze policzyłem, to umiesz dziewięć języków.
- Tak. Jest jeszcze wiele, których chciałabym się nauczyć. Jeśli jeszcze długo pożyję, to nauczę się japońskiego, ukraińskiego oraz białoruskiego. Te dwa ostatnie są trochę podobne do mojego ojczystego, więc poświęcę im po roku. 
- Japoński?
- Moim marzeniem było pojechanie do Tokio, aby tam poćwiczyć drift z mistrzem. 
Uśmiechnęłam się. Zawsze marzyłam, aby tam pojechać. Tylko nigdy nie miałam odpowiedniej motywacji, albo nie mogłam wyjechać. 
- Obiecuję, że kiedyś tam z tobą pojadę. 
Delikatnie dotknął mojego podbródka, a później chciał mnie pocałować. Odwróciłam głowę. Nie chcę rozpalać znów tego ognia, który niedawno ugasiłam. Może i mnie do niego ciągnie, ale on nie jest dla mnie odpowiedni. Nie chcę sprowadzić na niego kłopotów.
- Przepraszam. - Szepnęłam i zeskoczyłam z blatu. 
- Nie, to ja przepraszam. Nie odchodź. - Zatrzymałam się w półkroku. Niepewnie odkręciłam się do niego twarzą. Miał smutne oczy. On nie powinien się smucić. To wszystko coraz bardziej utrzymuje mnie w przekonaniu, że powinnam odejść. On powinien wrócić do swojego dawnego stylu życia. Przeze mnie jest ciągle ciągnięty na jakieś misje. Zaniedbuje zespół i swój projekt. Męczy się przy mnie. 
- Dlaczego? 
- Lubię z tobą przebywać. Chciałbym cię lepiej poznać.
- Ja o tobie nie wiem nic. A nie, wiem kim jesteś na pokaz, ile masz lat, że nie jesteś w związku i skąd pochodzisz. Tylko tyle, ty chyba wiesz o mnie więcej.
- To prawda, mam całą teczkę, która jest poświęcona twojej osobie.
Poszliśmy razem do salonu. Tam otuliłam się szczelnie kocem, a Mike mnie objął ramieniem, pozwalając położyć mi głowę na swoim ramieniu.
- Dlaczego byłaś takim prymusem w szkole? 
- Od dziecka miałam to wpojone, że muszę być najlepsza. A później Alex nie szczędził mi nauki. Nawet uczyłam się prywatnie. Kiedyś mi powiedział, że uroda z wiekiem przeminie, a to co mam w głowie - zostanie już na zawsze. Zawsze się z nim zgadzałam. Chciałam być mądra. Zawsze uważałam się za lepszą. 
- Czemu studiowałaś robotykę? 
- Bo od dziecka lubiłam pęd. Ojciec zabrał mnie kiedyś do hangaru jego przyjaciela, gdzie było mnóstwo sportowych wózków. Samochody były naszą wspólną pasją. Już jako sześcioletnia dziewczynka wybierałam samochody zamiast lalek i spędzałam z tatą godziny w garażu. Jako nastolatka już wiedziałam, czym chcę się zajmować, a wyjazd do Stanów mi pomógł w spełnianiu swojej pasji. Tematem mojej pracy magisterskiej były silniki turbinowe w samochodach i motorach. Alex dostarczył mi wystarczająco dużo materiałów oraz umówił mnie ze specami od tych silników. To była przygoda życia!
Roześmiałam się na wspomnienie pisania pracy. Normalni ludzie piszą ją praktycznie przez cały rok, a ja napisałam ją w tydzień. Dołączyłam wszelkie informacje od speców oraz raporty i zdjęcia. To było czyste szaleństwo.
- Jestem pod wrażeniem, że podjęłaś w ogóle takie studia. Ile było dziewczyn na wydziale?
- Dwie, z czego jedna odpadła już po pierwszym semestrze. A ja przetrwałam i zrobiłam nawet doktorat.
- Uważasz, że sama to osiągnęłaś?
- Nie. Doktorat zrobiłam w rok, dzięki Alexowi, którego poprosiłam o wsparcie. Wiedział, że jakbym tylko chciała, to sama bym to zdobyła, jednak postanowił mi pomóc. Byłam bardzo ambitna. Miałam duże wsparcie osób bliskich. Oni zawsze mnie podbudowywali i pchali do przodu, kiedy miałam doła. Dla mojego ojczyma byłam wymarzoną pasierbicą. To on wysłał mnie na Alaskę. Zawsze myślałam, że chce mnie się pozbyć, ale on jedynie chciał, abym zaczęła spotykać się z Alexem. Idealna partia na żonę. 
- Nadal jesteś idealna. Faceta, którego pokochasz uczynisz najszczęśliwszym. Umiesz dać ciepło w domu i ogień na mieście. 
- Tego byłam nauczona. Nie rozmawiajmy już o mnie. Chciałabym dowiedzieć się czegoś o tobie. Jak to się stało, że zostałeś tajniakiem?
To pytanie mnie cholernie nurtowało. Nigdy się tego nie spodziewałam po nim. Zawsze wydawał się takim spokojnym chłopakiem z pasją. Opanowany i odpowiedzialny.
- To już opowieść na inną noc. Za kilka minut wstanie słońce, a ty ni śpisz.
- Mam mocny organizm. Nie potrzebuję dużo snu. 
Jak na komendę, ziewnęłam. Rzeczywiście byłam zmęczona całym dniem. Trzeba iść spać, bo jutro pracuję od trzeciej.
______
Kolejny rozdział, tym razem znów trochę o przeszłości Lee. 
Zauważyłam, że w komentarzach pojawia się wzmianka o tym, iż Lee nie zauważa jak Shinoda się stara i coś do niej czuje. 
Zgadzam się z wami w pięćdziesięciu procentach. Lee jest mieszanką różnych charakterów, z tego względu iż kreujemy ją we trzy. Każda dodaje coś od siebie, aby zmienić trochę bieg wydarzeń.

Pozdrawiam,
Lilith & Company.

2 komentarze:

  1. Mieszanka charakterów... Rozumiem. Po tym, co piszecie widać, że jesteście bardzo cierpliwe i wytrwałe w tym, co robicie. Fajnie, że akcja nie rozwinęła się zupełnie w ciągu jedenastu rozdziałów, trzeba czytelników zarazić cierpliwością. Czuję, że ten blog to będzie naprawdę coś dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Te opowiadanie jest cholernie oryginalne i je kocham 8) Czekam na nowy rozdzial i propsy za zajebiste opowiadanie
    Weny!

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze:)