piątek, 2 stycznia 2015

19.

Po weekendzie z Chesterem i dziećmi wróciłam odmieniona do domu Mike'a. Czułam się jak mała dziewczynka, która wróciła z krainy zabawek i jeszcze żyje tymi wydarzeniami. 
Do kubka nalałam sobie kawy, ale po chwili ją wylałam z powrotem do dzbanka. Było już za późno na kawę. W kieszeni zawibrował mi telefon.
- Cześć, słońce. - Usłyszałam głos Simona. Wydawał się zdenerwowany. Ciekawe czym. 
- Hej, coś się stało?
- Nie. Gdzie jesteś? 
- W domu. Właśnie miałam iść na zakupy.
Zaczęłam szukać kluczyków, które gdzieś położyłam. Cholera, zamontuję im nadajnik.
- A mogłabyś zostać dziś w domu?
- Czemu?
- Nie mogę powiedzieć, więc spełnisz moją prośbę? - Cholera, a jeśli to coś ważnego, przecież w innym wypadku nie dzwoniłby do mnie. Wie, że umiem się bronić. Może jednak zostanę, ale przecież muszę zrobić zakupy. Mike też mógłby je zrobić w razie gdyby. Och pieprzyć to.
- Więc nie. - Rozłączyłam się i wreszcie znalazłam kluczyki. Nie wiem jakim sposobem znalazły się w szafce ze szklankami, ale nie chcę wnikać. Zegar przyjemnie wybił godzinę dwunastą. 
Może zajadę później do studia, aby sprawdzić co u moich ulubionych przyjaciół. Pff. Aby sprawdzić, co u moich jedynych przyjaciół, obecnych w moim otoczeniu.
Tak dużo się pozmieniało przez te dwa miesiące. Poznałam wspaniałych ludzi, którzy mają jakiś wpływ na mnie i jest mi z tym dobrze. To prawda, że chcę jak najszybciej opuścić Los Angeles i wyjechać do swojej ojczyzny, ale tutaj też zostanie jakaś cząstka mnie. Może dlatego, że moje serce zostało podzielone między dwóch facetów, którzy są przyjaciółmi. Pokochałam Mike'a i Chestera. Każdego kocham inaczej, ale równie mocno. 
Sytuacja wymknęła mi się spod kontroli, ale kiedy? Może powinnam wrócić do początku, aby uświadomić sobie który jest jednak dla mnie ważniejszy?
Zmieniłam swoje plany i usiadłam na leżaku przy basenie. To nie jest odpowiednia pora na opalanie, ale chcę cieszyć się ostatnimi dniami. Już kończy się mój cenzuralny czas. Będę mogła wyjechać, ale czy chcę?
- Tak. Chcę wyjechać. Muszę wyjechać. - Powiedziałam sama do siebie, przykrywając twarz słomianym kapeluszem.
Więc, kiedy obdarowałam ich jakimkolwiek uczuciem?
Chesterem chyba zaczęłam interesować się na poważnie, kiedy byliśmy w raju. Raj - piękna plaża Laguna Beach, to tutaj zapewne Bóg odpoczywał siódmego dnia. Zaproponował wyjazd do swojej 'skromnej' chatki. Nie. To nie była skromna chatka. To piękna willa na klifie z widokiem na ocean. Pojechaliśmy wszyscy. Mike, Brad, David, Joe, Rob, Chester i ja. Chcieli odpocząć od miejskiego zgiełku. Godzinami chodziliśmy po plaży, siedzieliśmy na tarasie i popijaliśmy piwo. Mike palił fajki, ja z Chezem najlepszą marihuanę, którą sprowadził z Caroliny Północnej. Było wspaniale. Towar tak mocny, który mnie odurzał i skłaniał czasami do niemoralnych zachowań. Bennington wydawał się człowiekiem, który może poświęcić dla mnie wszystko. Wiem, że czasami w nocy przychodził do mojej sypialni, aby sprawdzić czy dobrze sypiam. Siadał w bujanym fotelu i nucił dla mnie kołysanki. Nie wiem, czy orientuje się, że słyszałam wszystko, co do mnie mówił. Słyszałam jego obietnice i zapewnienia. Przez pierwszy tydzień bardzo mi się to podobało, ale wtedy w paradę wchodził Mike. 
Mike, hmm. 
Do niego poczułam sympatię już pierwszego dnia, ale zabudowałam się żelazną kurtyną i nie pozwalałam, aby odkrył jaka jestem naprawdę. Chciałam, aby myślał, że jestem bezwzględną suką, która nie potrafi kochać. A jednak. A jednak odkrył we mnie tę małą dziewczynkę, która była zagubiona. Kiedy patrzył w moje oczy wydawał się nie zauważać, że stwarzam pozory. On widział moje wnętrze. To, które starałam się zakopać i nikomu nie pozwolić odkryć. 
Słodki Mike, który chciał, abym dała mu szansę. Czasami mówił więcej niż w rzeczywistości miał mi do zarzucenia. On nie umie kłamać.
Może i byłabym w stanie go pokochać, ale wtedy znów pojawiał się Chester. Ten palant. Zadufany w sobie dupek, który ciągle chce mnie przelecieć. Może gdybym uległa na początku to on by odszedł? A może chciałby więcej?
W sumie, to nie rozumiem ich toku myślenia.
Każdy z nich, chce mieć mnie dla siebie, a jednocześnie jest w stanie się mną dzielić. Czasami myślę, że oni bardziej kochają siebie niż mnie. 
Są jak bracia, a może nawet i więcej niż bracia. Jedna dusza w dwóch ciałach. Oni dopełniają się razem znakomicie. 
Sięgnęłam pamięcią do dnia, kiedy usłyszałam ich rozmowę.
- Chester, czy ty i Eileen, czy wy razem? - Mike plątał się w swoich myślach i mowie. Nie dziwię się im. Wokół chłopaków walały się stosy butelek po piwie. Chłopaki zabalowali.
- Nie, stary. A czy wy?
- Tak, ale to już się więcej nie powtórzy. Ciągle mnie odtrąca i chyba woli ciebie.
- Chyba sobie jaja robisz, kurwa. Laska ewidentnie na ciebie leci, chociaż podczas naszych krótkich wakacji wykazywała mną zainteresowanie.
- Przywiozłeś dobre zioło, więc czego się spodziewałeś? Ona też jest palaczem, tak samo jak ty. 
- Może i to prawda, ale wiedz, że ona nie jest mi obojętna.
- Wiem. Tylko masz mały problem, stary. Ja też będę o nią walczył. 
I na tym skończyło się moje podsłuchiwanie, bo przypadkowo strąciłam wazon. Zrobiło się trochę szumu. A kiedy uspokoiłam ich, że ni się nie stało, znów opadli na sofę. Przysiadłam się do nich. Siedziałam między nimi, a obaj trzymali mnie za dłonie. Czasami Chez sunął dłonią po moim udzie, czasami robił to Mike. Mierzyli się wzrokiem. Nie wiem, kto wygrał, bo po kilku piwach odpłynęłam z głową na kolanach Mike'a i nogami na udach Bennningtona. Po prostu. 
Chociaż jestem pewna, że gdybyśmy tyle nie wypili i sprowokowałabym ich, to przelecieliby mnie obaj. 
Tak wyglądała przeszłość. A jak to wszystko wygląda teraz?
Teraz to nie wiem, na kim mi bardziej zależy. Gdyby emocje mogły opaść i po prostu nie musiałabym żyć obok tej dwójki, to zapewne dokonałabym wyboru. 
Gdybym nie zabiła Alexa, nie miałabym takich problemów egzystencjalnych. Gdybym nie zabiła tego sukinsyna to dalej byłabym jego prywatną dziwką, skłonną zrobić wszystko. Może i tak by było dobrze?
Przecież Alex też potrafił być czuły i opiekuńczy. Znów zatraciłam się i wróciłam do dnia, kiedy siedziałam z nim na kanapie w apartamencie w Chicago.
- Alex, chyba muszę ci coś powiedzieć. To coś ważnego.
- Skarbie, wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko. - Szczelniej okrył mnie kocem i przyciągnął do siebie. Nie zawsze był brutalny. Przy mnie zachowywał się jak mężczyzna z normalną pracą, szanujący swoją kobietę oraz martwiący się o przyszłość.
- Tak ale wiem, że to może ci się nie spodobać.
- Wiesz, że wybaczę ci wszystko, nawet jeśli mnie z kimś zdradziłaś. To tylko jemu urwę jaja, aby cię więcej nie tknął.
- To nie to. Alex, ja już drugi miesiąc nie mam okresu. Wiesz, co to znaczy, prawda?
- Jesteś w ciąży? 
- Tak, tak mi się wydaje. 
- Robiłaś jakieś testy, badania?
- Tak i wyszły pozytywnie. Alex, tylko nie odrzuć mnie. - Zapobiegawczo wtuliłam się w jego pierś. On nie mówił nic. Głaskał jedynie moje włosy.
- To będzie chłopiec czy dziewczynka?
- Nie wiem, jeszcze za wcześnie. Alex, co my zrobimy? Co ja mam zrobić?
- Oszczędzać się. Chcę mieć potomstwo, Amando. - Odważyłam się spojrzeć mu w oczy. Widziałam radość. 
- Będę was kochał. Jednak jest jedno ale...
Serce stanęło mi na moment.Jego mina nic nie zdradzała.
- Jakie? - Ledwo wydusiłam to słowo.
- Będziemy mieli dla siebie mniej czasu, kochanie. 
Przed oczami miałam jego uśmiech. Widziałam te roześmiane oczy i zmarszczki w okolicach oczu. Wyglądał tak cudownie.
Pamiętam, że opiekował się mną zawsze. Nie sypiał z innymi kobietami. Spędzał przy mnie każdą wolną chwilę.
Pilnował mnie ciągle. Nie pozwalał nikomu się do mnie zbliżać. Pewnego dnia, kiedy leżeliśmy razem w mojej sypialni poczułam straszny ból w dole brzucha. Ten zimny skurwiel, zaczął panikować. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Zaczęłam krwawić. Sprowadzono do mnie najlepszego lekarza. Poroniłam. Było mi ciężko, ale jemu jeszcze gorzej. Obiecał, że i tak mnie nie opuści. Zostanie przy mnie. Kiedy po licznych badaniach okazało się, że stałam się bezpłodna, stwierdził, że jeśli tylko chcę, możemy adoptować dziecko. Jednak nie odważyłam się na taki krok. To dziecko mogło być dla nas wybawieniem. Może Alex stałby się taki sam jak Simon? Wywiózł by mnie i dziecko do ojczyzny, a sam by zakończył sprawy i do nas dołączył?
Nie wiem. I nigdy się do tego nie przekonam. W głębi serca nadal go kocham. Zbyt dużo czasu spędził w moim życiu, aby teraz ot tak zapomnieć.
Samotna łza spłynęła po moim poliku. Nie ścierałam jej. Pozwoliłam, aby płynęła. W ten sposób chciałam się oczyścić ze swoich grzechów.
Zasnęłam.

____
Ponieważ z powodów technicznych, nie będę miała dostępu do internetu w weekend to nowy post dodaję dzisiaj.
Pozdrawiam,
Lilith & Company.

PS. Zachęcam do udziału w ankiecie. W zakładce 'Propozycje' napiszcie to co chcecie przeczytać w II części "Aniołek z Piekła Rodem"

4 komentarze:

  1. Anonimowy2.1.15

    Cały czas mam nadzieję że coś będzie między nią a Chesterem. Świetny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, jak ona się zmieniła, oluju.
    WIDAĆ JEJ UCZUCIA! ONA MA UCZUCIA!!
    Ja też nie wiem, czy ma być z Chazzem, czy z Mikiem. Zaskoczcie mnie! xD
    W każdym bądź razie, nie chce mi się komentować, bo jestem leniwa i paskudna, ale jak wiecie, ten blog jest zajebisty.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Osoba wyżej twierdzi, że Eileen się zmieniła. A moim zdaniem nie. Po prostu zaczęła więcej myśleć o swojej przeszłości. To było to na co czekałam! Dziękuję niezmiernie za ten genialny pomysł.
    Kurde, brniecie w to do końca. Czy ja się chociaż w epilogu dowiem, z którym z nich będzie? Jestem człowiekiem cholernie niecierpliwym, więc nie mogę się doczekać środy.
    Nie wyduszę z siebie więcej bo właśnie wydarzyło się coś przez co schodzę na zawał. xD
    Pozdrawiam, weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha XD biedna Ulix XD
    Ej, ja już nie wiem z kim ona będzie. A może się okaże, że z żadnym i wybierze Davida? XD
    Dobra, powaga..
    Fajny ten rozdział. Taki lekki i przyjemny. Z wspomnieniami. Podobała mi się najbardziej rozmowa Shinody z Benningtonem. Taka luźna, przyjacielski, lecz z obietnicą walczenia o Eileen.
    Nie mam weny na komentarz, bo trzęsie się z zimna.
    Dziękuję za nominację, pozdrawiam i weny!

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze:)