wtorek, 6 stycznia 2015

20.

- Mike, to ja się zbieram do pracy! - Krzyknęłam, zbiegając po schodach. 
- Mam cię później odebrać? 
- Nie. Nie wiem do której dziś będę pracować. Wezmę taksówkę. 
- Okej. Wpadnę później z Chesterem na drinka. - Uśmiechnął się pokazując swoje dołeczki. Pieprzone, seksowne dołeczki.
- Okej, to do zobaczenia. - Cmoknęłam go w policzek i wyszłam z domu. Taksówka już na mnie czekała. 
Dziś kolejny raz miałam pracować dla jakiejś loży. Boże, oby to nie była Anarchia. Pracowałam już kilka razy dla nich i za każdym razem się stresowałam. W szczególności przez Simona. Ciągle się na mnie gapił, a kiedy niosłam drinki, klepał mnie po tyłku. Pierdolony zboczeniec. 
Pod klub podjechałam przed piątą. Już za chwilę zaczynam swoją zmianę za barem, a później od ósmej w loży. 
Kiedy tylko się pojawiłam, ustawiły się kolejki facetów. Zawsze to robią. Cóż, do pracy przychodzę dosyć wyzywająco ubrana. Zazwyczaj w skąpej bluzeczce, która uwydatnia moje atuty oraz obcisłej kamizeleczce, którą noszą wszyscy pracownicy klubu. Moje nogi zdobią buty na koturnie i platformie. Całość dopełniają obcisłe, skórzane spodnie. Lubię się podobać, a tym bardziej, że wiem jak to rajcuje Mike'a i Chestera. ten drugi za każdym razem dostaje wzwodu. 
W sumie to, co czułam do niego na początku osłabło, ale nadal gdzieś jest. Uwielbiam, kiedy nieśmiało na mnie spogląda i denerwuje się na mój widok. Jestem zołzą. 
Polubiłam tę pracę. Zarabiam sporo. Mam mnóstwo informacji o nowych wyścigach oraz obstawkach ulicznych. Jestem w swoim żywiole. A panów mam tuziny. Zawsze chętni i gotowi.  Czasami nawet jakiemuś pokażę swoje prawdziwe oblicze. 
- Burbon z lodem dwa razy. - Usłyszałam głos Chestera. 
On też lubi sobie na mnie popatrzeć. Czasami podniecam go dla czystej zabawy, a później odchodzę. Jeszcze nigdy mnie nie zawiódł i zawsze staje się twardy. Czyżbym dziś chciała dokonać tego samego?
Podałam mu drinki. 
- Gdzie Mike? 
- Ktoś do niego zadzwonił, zabrał torbę i pojechał. Wystawił mnie. 
- Jakże mi przykro. - Specjalnie się nachyliłam i pokazałam część mojego biustu. Ukradkiem patrzył na moje skarby. 
- Robisz to specjalnie, skarbie. - Szepnął, patrząc mi w oczy.
- Może. Lubię, kiedy twoja męskość zaczyna rosnąć. Odczuwam wtedy taką cholerną satysfakcję.
- Przy tobie zawsze taki jestem. To dziwne, że znamy się już ponad dwa miesiące a ja nadal cię nie przeleciałem, nawet siłą. 
- Za słabo się starasz. - Uśmiechnęłam się flirciarsko i zaczęłam obsługiwać kolejnych klientów.
- Eileen, idź do siódemki. - Powiedziała moja zmienniczka. 
- Skarbie, przekaż im, że przyjdę za dwadzieścia minut. 
- Pan Simon nie lubi czekać, a dziś ma jakiegoś ważnego gościa.
- Linsey, powiedziałam, że przyjdę do nich za dwadzieścia minut. Mają rączki i nóżki, to niech się sami zadowolą. 
- Jak się szef dowie, to wylecisz.
- Zaryzykuję. - Odeszła. Linsey jest cholernie wkurzającą babką. Odebrałam jej fach pracy w lożach, więc się na mnie wścieka. Szef zresztą mnie nie zwolni, bo zbyt podkręcam mu biznes.
- Jesteś niegrzeczna. - Chez posłał mi swój firmowy uśmiech, który kochałam. W sumie, kochałam całe jego ciało.
- O tak, za to ty jesteś bardzo grzecznym chłopcem, Chez. - Przewróciłam oczami. 
- Słyszałem, że masz się ścigać w przyszłą sobotę. 
- Tak. Gra jest o dużą stawkę, więc zaryzykuję. Ulepszyłam już Cadillaca do maksimum, więc mam szanse na wygranie. Podać coś jeszcze?
- Najlepiej siebie. 
- Musisz poczekać. - Linsey przyszła obsługiwać za barem, a ja udałam się do Anarchistów. Simon ma gościa. Znów jakiś skurwiel, który weźmie mnie za dziwkę, a przyłożę mu. 
Czarnoskóry ochroniarz wpuścił mnie do środka. Poszłam na swoje stanowisko pracy i kiedy spojrzałam na kanapy zamarłam. 
To przecież niemożliwe. 
- Skarbie, wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. - Szepnął do mnie Simon. 
- Bo mam wrażenie, że go zobaczyłam. - Mężczyzna do tej pory siedzący tyłem do mnie odwrócił się.
Nasze spojrzenia się skrzyżowały. To on. Jego wzrok mówił, że mnie poznał. Boże, to przecież niemożliwe.
- Wszyscy wynocha. - Rozkazał władczym tonem. Towarzystwo wyszło, a mnie sparaliżowało. Patrzyłam na niego tępym wzrokiem. 
- Ty nie żyjesz. Zabiłam cię. - Tylko tyle zdążyłam wydusić. Przed oczami zaczęło robić mi się ciemno. Zaczynałam osuwać się na nogach. Alex szybko chwycił mnie w ramiona, abym nie upadła. 
- Amando, kochanie. 
- To nieprawda. Ty nie żyjesz. - Dochodziłam już do siebie. Łzy stanęły mi w oczach i sączyły się po moich policzkach.
- Nie zabiłaś mnie. Cudownie ocalałem dzięki papierośnicy. - Uśmiechnął się.
- Zabij mnie szybko. - Powiedziałam pewnie. Wiedziałam, że to będzie dobre, a w zasadzie najlepsze wyjście. 
Nie byłam gotowa, aby cierpieć. Zapomniałam już co to cierpienie. Boże, a jeśli on zna chłopaków?! Jeśli wie, że ich kocham? On ich zabije. Zabije mnie. Zabije ich. Zabije wszystkich, którzy staną mu na drodze.
- Nie mam takiego zamiaru. Nieumyślnie pomogłaś mi wypełnić plan. Nie chciałem się dzielić władzą z resztą Bractwa, a ty ich osadziłaś w pierdlu, chociaż za kilka godzin zostaną zabici. Chciałaś mnie zabić. Rozumiem. 
- Jak mnie znalazłeś? - Głos, który wydobywał się ze mnie, nie przypominał mojego. Był piskliwy i przepełniony strachem. Znów zaszkliły mi się oczy.
- Odnalazłem twój grób i wiesz co? Był pusty. Wiedziałem, że nie dałabyś się złapać gliną. Byłaś zbyt bystrą dziewczynką. Włamałem się do systemu więzienia, a późnij do Tajnej Agencji i zdobyłem informacje, że żyjesz tylko trochę inaczej niż kiedyś. Nie było problemem cię znaleźć. 
- Dlaczego mnie nie zabijesz?
- Bo nadal cię kocham. Chcę być z tobą. Nawet jeśli mięlibyśmy zacząć spokojnie żyć. Przez ten rok bez ciebie, zrozumiałem bardzo dużo. Uświadomiłem sobie, że zbyt często cię raniłem. Dawny ja to akceptował, ale ten Alex nie. Chcę to naprawić. 
- To bez sensu. Jeśli będziesz się ze mną zadawał to cię złapią. Jestem na cenzurowanym.
- Nic nie jest do niepokonania. Wystarczy chcieć. 
- Nie chcę, Alex. Chcę żyć tak jak teraz. - Powiedziałam stanowczo. Teraz byłam pewna. Chcę żyć jak normalny człowiek. Chcę żyć jako Eileen, a nie jako Amanda.
- To przez niego? Nie chcesz wrócić, bo go kochasz, bo daje ci to, czego ja nigdy nie potrafiłem. Nie zaprzeczaj. - Zobaczyłam groźny błysk w jego oczach. Bałam się potwierdzić, a jednocześnie zaprzeczyć. Nie wiedziałam, do czego jest zdolny.
- Nie miałam zamiaru. - Spojrzałam w jego oczy. Zawiódł się na mnie. 
Siedzieliśmy na kanapie w milczeniu, a między nami było bardzo duże napięcie.
- Miałem nadzieję, że kiedyś do mnie wrócisz, że znów mnie pokochasz. 
- Alex, za dużo przez ciebie cierpiałam. Nie umiem już tak dalej żyć. Gdybyś wtedy pozwolił mi odejść, za jakiś czas bym wróciła. Ale nie teraz. Jeśli mnie kochasz, pozwól odejść. 
- Wolę, żebyś nie istniała, niż żyła gdzieś przy mnie. - Przytaknęłam. Wiedziałam, że teraz strzeli. Byłam gotowa.
- Zrób to szybko. - Szepnęłam. Ostatni raz przytuliłam się do jego piersi. Nie odpychał mnie, a jedynie gładził moje włosy. Wziął mnie na swoje kolana. Kiedy nasz wzrok się skrzyżował, poczułam pożądanie. 
Bardzo mocno mnie pocałował. Oddawałam tę pieszczotę, bo tego mi brakowało. Chciałam jedynie więcej, nawet jeśli za chwilę miałam nie żyć. 
- Nie. Nie strzelę. - Wyjął rewolwer z kabury i mi go oddał. Nie chciałam go wziąć.
- To musi się skończyć, Alex. Zagrajmy w ruletkę. Jeśli uda ci się to zginę. Lubisz się w ten sposób pastwić nad ofiarami. 
- Nie jesteś moją ofiarą, Am.
Opróżniłam magazynek, zostawiając tylko jeden nabój.
Do pomieszczenia wparował ochroniarz, który prowadził Mike'a i Chestera. Zamarłam. Boże, dlaczego oni tu są? Dlaczego mi przeszkodzili?
- Marcel wyjdź. Zostaw intruzów. - Alex zsadził mnie ze swoich kolan i podszedł do chłopaków. 
Stanął na przeciwko Mike'a. 
- Zabrałeś mi moją Amandę. Zabrałeś jej serce. - Powiedział patrząc mu w oczy. Alex miał mściwy głos. Był w stanie zabić. - Zaś ty, ciągle traktowałeś ją jak dziwkę. Wiesz, że nie podoba mi się takie traktowanie mojej kobiety? 
- Proszę, wypuść ich. - Stanęłam przed swoim byłym. Patrzyłam mu w oczy. 
- Kochanie, na którym bardziej ci zależy? W magazynku został jeden nabój. Jednego mogę wypuścić na wolność, zaś ten drugi nie będzie miał tyle szczęścia. Kogo mam ocalić?
Kazał mi wybrać. Zależało mi na oby dwóch. 
- Dziś zginie tylko jedna osoba, powiedz która. - Nalegał. 
- Niech wyjdzie Chester. Jest cywilem. - Przytaknął. 
- Marcel! - Krzyknął i po chwili pojawił się czarnoskóry. 
- Tak, szefie? 
- Wyprowadź pana Chestera. - Ochroniarz skinął głową i wyprowadził Chestera. Mike patrzył na mnie ze zrozumieniem. Wiedział co go czeka. Oboje to doskonale wiedzieliśmy.
- Pożegnaj się z nim. Więcej się nie zobaczycie. - Rzucił z drwiną Alex. 
- Przepraszam Mike. - Objął mnie ramieniem. 
- Lee, cieszę się, że uwolniłaś Chestera. Postąpiłaś dobrze. Nie mam żalu. - Pocałowałam go namiętnie. To nasz ostatni pocałunek. Nigdy już tego nie powtórzymy. 
- Wystarczy. Chcę się go już pozbyć. 
- Chcę trzymać go za rękę, kiedy to zrobisz. - Nasz oprawca przytaknął. Stał przy kanapie. Dzieliło nas około pięciu metrów. Stanęłam obok. On wymierzył i pociągnął za spust. W ostatniej chwili zasłoniłam Mike'a własną piersią. 
 Poczułam ból w klatce piersiowej. Przed oczami pojawiły się mroczki, zaczęłam się osuwać na kolana. 
Nastała ciemność.

9 komentarzy:

  1. Łokurwa.
    Przepraszam, ale.. nokurwa.
    Eileen wybrała Chestera. Spotkała się z Alexem i pocałowała oraz uratowała Mike'a. Fuck.
    Nie spodziewałam się takiej sytuacji, serio. Zaskoczyłyście mnie.. i dobrze! Oto chodzi, by zaskakiwać.
    Nie potrafię napisać nic więcej. Pozdrawiam, weny i.. dobrego zakończenia?

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy7.1.15

    :O Kompletnie się tego nie spodziewałam!
    Zaskakujecie mnie coraz bardziej :D
    Ciekawe co teraz się stanie, Eileen musi przeżyć!
    A no ii chyba jednak kocha Mike'a :]

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy7.1.15

    Tylko nie to!!
    Ja wiem że ty masz w głowie smutne zakończenie! Nie rób mi tego błagam, proszę, padam na kolana. Niech oni będą razem! Mike i ona! Proszę. Będę płakała, nie możesz tego zrobić!
    Świetny rozdział będzie drugie opowiadanie? Błagam nie zabijaj jej :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy7.1.15

      Albo. I tak będzie świetnie to co napiszecie. Jednak wolałabym szczęśliwe zakończenie :/

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy rozdział, dawaj! Czekam niecierpliwie <3 kocham ♥♡

    OdpowiedzUsuń
  6. Specjalnie w środę przed szkołą czytałam rozdział i byłam bardzo zawiedziona, że nie przeczytałam tego we wtorek wieczorem.
    Najlepszy rozdział tego bloga, bez dwóch zdań. Trochę mi brakowało odczuć Mike'a pod koniec lub reakcji Chestera... Nie, że oczekuję tu od głównej bohaterki wiedzy na temat ich myśli, ale przydałoby się trochę więcej jej obserwacji.
    To wszystko działo się tak szybko...
    Jeny, ten klimat, ten nastrój, ta akcja. I napięcie. A, właśnie. Do tekstu pod tytułem bloga możecie śmiało dopisać "napięcie".
    Czytałam to kilka razy i mogę jeszcze raz. To jest idealne w mój gust!
    Mam nadzieję, że Eileen przeżyje...
    Na więcej się nie zdobędę.
    Pozdrawiam i życzę weny na drugą część której Wam nie odpuszczę!

    OdpowiedzUsuń
  7. NO KURWA XD
    Kurwakurwa xd
    ALEX ZYJE, MIAL NIE ZYC.
    JKSFKSDJAFG
    JAKI ZWROT AKCJI, ŁOOO XD
    Jeju, rozdział był niesamowity, niesamowity, niesamowity, niesamowity.
    MacietalentMacietalent...
    Czekam na kontynuację...
    Weny!

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze:)