maj.
Poruszyła palcem. Podobno to dobry znak. Z Nią nigdy nic nie wiadomo.
czerwiec.
Aparatura szalała. Mówią, że mózg zaczyna obumierać. Nie może jeszcze odejść.
lipiec.
Stan bez zmian. Może nawet gorszy. Trudno stwierdzić co będzie dalej.
sierpień.
Chcą bym podjął decyzję. Albo odłączą Ją od aparatury i umrze, albo będą dalej Ją sztucznie podtrzymywać przy życiu. To nie ma sensu.
wrzesień.
Wszystko traci sens. Nie przyjmuję tego do wiadomości. Nadzieja umarła.
październik.
Dam Jej ostatnią szansę. Ona jest moją ostatnią szansą. Niech nie zadaje mi już więcej bólu. Wykańczam się tak samo jak Ona.
listopad.
Staje się zimna. Serce przestaje bić. To jej koniec. Nie przeżyje. Przecież nie musi cierpieć. Śmierć będzie dla Niej dobra. Bóg Ją przyjmie do swojego Królestwa.
Obudził mnie cholerny ból w klatce piersiowej. Nie mogłam złapać powietrza. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam.
- Siostro, budzi się! - Słyszałam jakiś głos. Był znajomy.
- Proszę się odsunąć! - Teraz ktoś nieznany zaczął krzyczeć.
Moje receptory rejestrowały ruch, ale i tak byłam za słaba abym mogła się ruszyć.
- Morfina. - Znów nieznany głos.
Zastrzyk. Ból znikł. Czuję senność.
Otworzyłam leniwie oczy. Uderzył mnie blask lamp. Jednak się nie poddałam.
Spojrzałam dziarsko w bok i zobaczyłam sylwetkę mężczyzny.
Mike.
Spał spokojnie na fotelu. Wyglądał okropnie.
Czyżby był zmęczony?
Przekręciłam głowę i zobaczyłam przycisk. Zapewne on przywołuje pielęgniarki.
Nacisnęłam.
W drzwiach pojawiała się młoda kobieta w kitlu.
- Obudziła się pani. - Kobieta podeszła i zaczęła patrzeć na wszystkie urządzenia, a później na mnie. Zapisała coś w swoim notatniku.
- Jak się pani czuje? Jeśli coś panią boli, to proszę przytaknąć.
- Pić. - Wychrypiałam.
- Już. Siostro, proszę przynieść wodę. - Pielęgniarka, której nie zauważyłam kiwnęła głową i wyszła z sali.
- Ile? - Znów powiedziałam z wielkim trudem.
- Ponad sześć miesięcy, proszę pani. Jest pani obecnie w Waszyngtonie. Miała pani dużo szczęścia. Wszyscy się martwią o panią pani Grey.
- Mike? - Próbowałam wskazać na Mike'a, a ona się domyśliła. Pani doktor podeszła do niego i ruszyła jego ramieniem. On bardzo energicznie się zerwał.
- Co się dzieje? - Pytał zdezorientowany, a następnie spojrzał na mnie.
- Lee... - Z prędkością światła ruszył w moją stronę i po chwili byłam już w jego objęciach. A może to tylko moja wyobraźnia?
Jego uścisk był mocny. Nie jestem pewna. Nie czuję. Nic nie czuję!
- Lee, już dobrze. Obudziłaś się. Tyle czekałem. - Szeptał.
- Przepraszam. - Szepnęłam. A może nie powiedziałam nic. Nie wiem.
Nastała ciemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za komentarze:)