Z DEDYKACJĄ DLA ANNY MINODY:)
Zegarek pokazywał godzinę siódmą. Za chwilę miałam udać się wraz z Linkinami do klubu. Ostatni raz spojrzałam na swoje odbicie i zobaczyłam całkiem niezłą sukę. Włosy związane w wysokiego kucyka, bardzo mocno ściągnięte. Mocny, czarny makijaż, który podkreśla znakomicie moje oczy. Króciutka, czarne bluzka, która uwydatnia doskonale moje piersi i skórzana czarna spódnica do połowy uda. Na nogach wysokie szpilki na platformie z piętnastocentymetrowym obcasem. Ach, jak mi brakowało takich butów. Kocham szpilki. Idealnie pomalowane, krwistoczerwone paznokcie - dopełniały całość.
Chłopaki nie mogą mnie zobaczyć w takim wydaniu, jeszcze nie mogą. Na ramiona założyłam czarny prochowiec, który sięgał mi prawie do kolan. Teraz wyglądałam bardzo skromnie, nawet za bardzo skromnie.
- Lee, jesteś już gotowa? - Zza drzwi dostrzegłam głowę Mike'a.
- Tak. Mam zamiar się dobrze bawić i niekoniecznie grzecznie. Ostrzegam, żeby później nie było niedomówień. - Popatrzyłam na niego ostrym spojrzeniem.
- Okej. - Ostatni raz na mnie spojrzał i wyszedł, a ja po chwili do niego dołączyłam.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy to taksówki, która zawiozła nas prosto do klubu. Przy bramkach było tłoczno, a bramkarze odsyłali praktycznie co drugą osobę. Reszta już na nas czekała, na szarym końcu.
- Może poszukamy innego miejsca na balangę? Zanim my się tu dostaniemy, to miną wieki. - Zrzędził Chez, a reszta mu przytakiwała.
- Faceci. - Przewróciłam oczami i poszłam do bramkarza. Ten popatrzył na mnie i tylko się uśmiechnął.
- Nie widzisz, że jest kolejka?
- Kochaniutki, każesz mi i moim przyjaciołom tak długo czekać? Wiesz, chciałam się zabawić, a tu tylu ludzi. - Położyłam dłoń na jego klatce piersiowej, a on momentalnie spiął mięśnie i ze świstem wciągnął powietrze. Nie patrzyłam mu w oczy, bo udawałam taką skruszoną. Lata praktyki.
- A jeśli wejdziesz, to co będę miał za to?
- Wiesz, jestem w stanie ci dużo zaoferować. - Przejechałam palcami niżej na brzuch i znów w górę. - Możemy wejść już teraz? Rozliczę się z tobą później.
Przygryzłam wargę i spojrzałam w jego oczy. Jedną ręką odpięłam prochowiec, aby miał lepsze widoki.
- Wchódźcie. - Odpiął bramkę. Kiwnęłam na resztę i spokojnie weszliśmy do środka. Przywitała nas głośna muzyka, która pieściła moje uczy. Dawno się nie bawiłam, mam zamiar poszaleć.
Zdjęłam płaszcz i podałam go szatniarzowi. Mało brakowało, a zgubiłby oczy.
- Uważaj gdzie się patrzysz, kochanie. - Zawstydziłam go. Pierwsze co zrobiłam, to udałam się do baru.
- Barman, mojito dwa razy. - Powiedziałam i po chwili dostałam swoje drinki. Wypiłam jednego za drugim. Teraz mogłam się już dobrze bawić. Zimny drink ogrzewał moje ciało od wewnątrz. Czułam się znakomicie. Wyszłam na parkiet, gdzie zaczepiłam dwóch uroczych facetów. Byłam w swoim żywiole. Kiedyś zawsze bawiłam się w lożach, a teraz muszę zadowolić się parkietem z różnymi ludźmi. Wiłam się wokół moich panów, a prawdopodobnie ich dziewczyny, ciskały we mnie błyskawice.
Uuu... ktoś tu jest zazdrosny. - Posłałam dziewczynom kpiące uśmieszki i namiętnie pocałowałam jednego z nich. Blondyna wpadła w szał.
- Twoja dziewczyna chce mnie zabić wzrokiem, nie lubię takich sztuk. - Szepnęłam na ucho gachowi.
- Już z nią zerwałem. - Odparł i zbliżył swoje usta do mojej szyi.
- Złe posunięcie, ja kończę z tobą. - Odeszłam od nich, zostawiając zmieszanych gości na środku sali.
O tak! Chcę się zabawić, ale nie podoba mi się bieganie po parkiecie z plebsami. Trzeba się zakręcić wokół jakiejś szychy.
Wzrokiem przeleciałam po tłumie i znalazłam samotnika. Spod czarnej skóry wystawała mu kabura. Musi kogoś pilnować. Kogoś ważnego. Niech facet ma trochę rozrywki.
Podeszłam do czarnoskórego ochroniarza, ale kiedy spojrzałam na jego dłoń i zobaczyłam znaczek Anarchii pobladłam. Chciałam się wycofać, ale w kogoś uderzyłam.
- Przepraszam. - Powiedziałam, odwracając się do poszkodowanego. Spojrzałam w górę, a moim oczom ukazał się Simon. Był on podwładnym Alexa. Mojego Alexa. Boże, jak dobrze, że przeszłam operacje. Inaczej już bym leżała martwa.
- Nic się nie stało. Co taka kobieta robi sama? - Zapytał flirciarsko. Zawsze mówił w tym swoim skandynawskim akcencie.
- Szukam towarzystwa na poziomie, ale ciężko takowe znaleźć. - Odparłam równie zalotnie.
- Chodź ze mną, a zapewne nie będziesz się nudzić. - Zbliżył swoją twarz do mojego ucha. Serce przyspieszyło, a oddech stał się płytki.
- Chodźmy. - Otoczył mnie ramieniem. Skinął na czarnoskórego, który odsunął kotarę i nas wpuścił do środka.
- Jak masz na imię, skarbie?
- Eileen, a ty?
- Simon. Nie jesteś stąd, prawda?
- Zgadza się. Kilka lat temu przyjechałam do Stanów, a pochodzę z Moskwy.
- A więc, nasza kobieta.
- Miło spotkać rodaków.
Weszliśmy do pomieszczenia, gdzie muzyka była o połowę cichsza. Na kanapach siedziało trzech facetów oraz dwie dziewczyny. Suki. Kojarzyłam gości, ale nie pamiętałam ich imion. Dziewczyny to widocznie nowe nabytki, bo jeszcze nienapiętnowane. A może od tego odeszli? Nie. Anarchiści nie odchodzą od swoich założeń.
- Panowie, spójrzcie kogo znalazłem. - Ogłosił Simon.
- Sprowadziłeś kolejną kurwę? - Krzyknął po rosyjsku czarnowłosy mężczyzna.
- Nie waż się tak o mnie mówić. - Odpowiedziałam i spojrzałam na niego z mordem w oczach.
- A więc, to Rosjanka. - Bąknął pod nosem.
Odsunęłam się od Simona i wyszłam z loży. Nie jestem łatwa, a on nie ma na tyle godności, aby mnie zabrać tam znów.
Muszę znaleźć Mike'a.
Udałam się do baru, ale tam go nie było. Popatrzyłam po stolikach i znalazłam sześciu mężczyzn. A gdzie panny? No co to za impreza bez płci przeciwnej?
- Kochanie, siedem razy tequila do tamtego stolika. - Wskazałam nasz stolik. - Migiem. Nie lubię czekać. - Barman tylko przytaknął, a ja poszłam do chłopaków.
- Czemu siedzicie bez jakichkolwiek kobiet? Jest w czym wybierać. - Pokazałam na parkiet.
- Zastanawiamy się, gdzie byłaś? - Powiedział Mike ze wściekłością.
- Uprzedzałam, że przyszłam się bawić. Byłam tu i tam, a teraz przyszłam do was. - Siadłam obok Mike'a. Nasze drinki właśnie przyszły.
- Dziękuję, skarbie. - Rzekłam przemiło do kelnera. Wzięłam napój i zaczęłam sączyć. - Chłopcy, powinniście się zabawić. A jeśli nie szukacie łatwych panienek, to trzeba było przyprowadzić swoje.
- Lee, martwiłem się o ciebie. Miałem cię nie spuszczać z oczu, zapomniałaś?
- Nie, Mike. Okej nigdzie się nie wybieram. Przepraszam. - Rzuciłam nieszczerze do wszystkich i omiotłam ich wzrokiem.
Patrzyli na mnie ciągle. Kurwa, nie jestem w zoo jakimś zwierzęciem, któremu grozi wyginięcie. Przestańcie.
- Dobra, nie wracajmy do tego. - Powiedział Mike i upił drinka. Panowie też się rozluźnili.
Zaczęliśmy rozmawiać, pić litrami i się wygłupiać. Ja nadal miałam niedosyt zabawy. Chcę czegoś spróbować, czegoś nowego.
Popatrzyłam po klubie i zobaczyłam jak dwie dziewczyny próbują tańczyć na rurze. Amatorki - znów przewróciłam oczami.
Nagle do głowy wpadł mi genialny pomysł. Ja zatańczę na rurze.
Wszyscy panowie patrzyli na te dwie idiotki, które się upokarzały swoim występem, ale nie przestawały. Kiedy jedna spojrzała w naszą stronę, zobaczyłam tę samą blondynkę, z której facetem się lizałam.
- Mike, muszę coś załatwić. - Szepnęłam do niego.
- Gdzie idziesz? - Zapytał.
- Spokojnie, będziesz mógł na mnie patrzeć cały czas. Widzisz tamtą blondynę, która próbuje tańczyć?
- Tak.
- Muszę ją zniszczyć. Spokojnie, chcę ją tylko wykończyć psychicznie. Odebrałam jej faceta, a teraz sprawię, że straci zainteresowanie mężczyzn.
- Nie rób nic głupiego. - Poprosił.
- Okej. - Zdjęłam szpilki i zostawiłam je na swoim siedzeniu. Przeszłam boso przez parkiet, aż dotarłam do wolnej rury.
- No to zaczynamy pokaz. - Dotknęłam metalu i po chwili przypomniałam sobie całe układy, które często tańczyłam dla Alexa.
Zaczęłam swoje show, a wszyscy patrzyli na mnie. Dostrzegłam, że szczęka Mike'a jest bliska podłogi, a Chester wierci się na swoim siedzeniu.
- Proszę państwa. Oto znakomity pokaz jednej z imprezowiczek. Ta kobieta ma moc, żaden facet sobie z nią nie poradzi. - Powiedział DJ, który zmienił tempo muzyki na moją korzyść.
Ludzie klaskali. Kobiety zabijały wzrokiem, a faceci hamowali wzwód.
Po dziesięciu minutach wygibasów zeszłam. Po sali rozeszły się pisk i oklaski.
- Jestem od ciebie lepsza, we wszystkim. - Powiedziałam dobitnie do blondynki. Chciałam odejść, ale ona się zamachnęła i chciała mnie uderzyć. Byłam szybsza i to ja zadałam pierwszy cios, nokautując przeciwniczkę.
- Nigdy nie waż się podważać mojego zdania, kolejnym razem, złamię ci ten piękny nosek. - Szepnęłam do niej, kiedy podnosiła się z ziemi.
Poszłam do stolika.
- Gdzie się tego nauczyłaś? Nikt nie wspominał, że ty tak tańczysz. - Mike'a przerwał ciszę.
- Nie ma się czym chwalić. Kto pójdzie ze mną po drinki?
- Ja. - Zgłosił się Chester. Okej, nie będę tego komentować. Poszliśmy do baru. Teraz postawiłam na szkocką z lodem.
W głowie już mi szumiało, ale nadal miałam kontakt z rzeczywistością. Abym się najebała, potrzebuję bardzo dużo alkoholu. Ciekawe jak chłopaki będą funkcjonować jutro. Jeśli będzie z nimi źle to ich pomęczę.
Jestem mściwa.
- Lee, przepraszam za to matkowanie w twoim pokoju.
- Spoko. - Otrzymaliśmy nasze drinki i wróciliśmy do reszty. Mike popatrzył na Chestera, a tamten mu pokiwał na tak.
- Wznieśmy toast za nasz udany wieczór, oby kolejne były jeszcze lepsze. - Powiedziałam, a następnie stuknęliśmy się kryształami.
Wypiłam jednym łykiem. Kocham szkocką. Ogólnie lubię alkohole. Hektolitry przelały się przez moje ciało.
Zatraciliśmy się w rozmowie. Towarzystwo zaczęło mi odpływać. Muszę ich dostarczyć do domu. Są słabi, bardzo słabi.
Zadzwoniłam po taksówki, które po piętnastu minutach już na nas czekały. Podałam adres Mike'a, a kierowcy nas zawieźli.
- Pomogą mi panowie ich zaprowadzić do mieszkania? Nie dam sobie sama z nimi rady. - Poprosiłam. Po kilku minutach leżeli już wszyscy w sypiali Shinody. Jestem zła, niech tylko któryś się obudzi rano.
Uregulowałam należności, a później zajęłam się chłopakami. Rozebrałam ich do bokserek, a następnie położyłam w dziwnych konfiguracjach, które tylko świadczyły o dwuznaczności sytuacji. Cóż sześciu facetów, w jednym łóżku. Alex dzięki, że nauczyłeś mnie mocnej głowy.
Zrobiłam im zdjęcia na pamiątkę i zeszłam do kuchni. W szafce znalazłam chilli oraz kefir. Ohydztwo, ale skuteczne. Przeczyści cały żołądek i jutro będę jak nowo narodzona.
Przyszykowałam miksturę, z którą udałam się do łazienki. Usiadłam na podłodze, a później z zamkniętym nosem wypiłam. Od razu zwróciłam wszystko. Miałam pusty żołądek.
Postanowiłam wziąć zimny prysznic, który ostudzi mnie chociaż odrobinę. Pod natryskiem stałam prawie godzinę. Moje mięśnie się rozluźniły, a ból głowy zaczął ustępować. Pojawiło się zmęczenie.
Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie kanapkę z masłem orzechowym i łyknęłam dwie tabletki przeciwbólowe. Teraz mogę już iść spać. Jutro będę znęcać się nad facetami.
Z taką miłą myślą zasnęłam.
______
Taki imprezowy, trochę monotematyczny rozdział.
Jest o wiele krótszy od poprzedniego, ale jest.
A tak w ogóle to CZEŚĆ WAM!
Dziś było Mało Mike'a, mało LP, ale dużo Eileen, co już niebawem się zmieni i będzie dużo Mike'a albo Chestera!
Zapraszam Wszystkich do komentowania,, albo zostawienia po sobie jakiegoś drobnego znaczku, abym wiedziała kto to w ogóle czyta.
Lilith & Company - Pozdrawia:)
Dziękuję za dedykacje. ♥
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Widzę, że jak Eileen się bawi, to na całego.
Nie ma to jak trafić na członków Anarchii w klubie. Najwyraźniej wszędzie urzędują. Miała prawdziwe szczęście (albo dobrych chirurgów plastycznych), że Simon jej nie poznał. Przy okazji: jestem ciekawa jak w ogóle ta cała Anarchia teraz działa bez Alexa.
Lee nieźle dokopała tej blondynce. Swoją drogą, wredna z niej istota. Mam taką malutką nadzieję, że kiedyś przejdzie jakąś charakterną zmianę na trochę lepszą.
Haha biedni chłopcy. Jak się obudzą będą mieli niefajną niespodziankę. Jestem ciekawa ich reakcji. XD
Pozdrawiam i życzę weny. :)
świetne, czekam na więcej : )
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe. Nie mogę się doczekać następnego..
OdpowiedzUsuń