niedziela, 7 grudnia 2014

15.

Limuzyna się zatrzymała. Chester wysiadł i podał mi dłoń. Pochłaniał mnie wzrokiem, a w szczególności moje nogi na piętnastocentymetrowych szpilkach. Moja kreacja była kremowa. Cała halka, która sięgała do połowy uda była uszyta z koronki, a spódnica z delikatnego szyfonu. Materiał układał się w delikatne fałdy, które sprawiały wspaniałe wrażenie. Była na jednym ramiączku, a gorset był sznurowany jedwabną tasiemką w tym samym kolorze. Była śliczna, ale całkowicie nie w moim stylu. Na dłoniach miałam kremowe, uszyte z koronki rękawiczki za łokcie, które miały zamaskować mój tatuaż. 
Mike coraz bardziej sobie grabi na to, aby trafić na moją czarną listę. Załóż to, a nie tamto. Zrób to. Zrób tamto. Wkurza mnie. 
U fryzjera siedziałam cztery godziny, bo miałam upinanego koka na karku. Nigdy nie chodziłam w takiej oficjalnej fryzurze. Kosmetyczka zrobiła mi bardzo delikatny makijaż i pomalowała mi paznokcie na równie kremowy kolor. Muszę powiedzieć, że kosmetyczka się spisała. Podobał mi się makijaż i tylko to w moim dzisiejszym wyglądzie. 
Poczekaliśmy na resztę Linkinów, którzy przyprowadzili swoje panny. Muszę przyznać, że dziewczyny wyglądały oszałamiająco, ale jako iż ja jestem taką skromną osobę to powiem, że wyglądałam najlepiej. 
- Lee, uśmiechnij się. Wyglądasz pięknie. 
- Mike, nie pomagasz. Wiesz, że nigdy nie miałam takiej sukni na sobie? Nie przebywałam w takim towarzystwie. To jest dla mnie nowość. 
- Proszę, za cztery godziny będziesz mogła sobie wrócić do domu. Jeśli będziesz chodziła razem z Chesterem, to nic głupiego nie zrobisz. 
- Postaram się. - Uśmiechnęłam się, kiedy wkroczyliśmy na czerwony dywan. Zawsze chciałam się po takim przejść, a dziś? Zupełnie było mi to obojętne, czy on jest czerwony czy jakiś inny. Dywan jak dywan. 
A sukienka cholernie niewygodna. I jeszcze tyle na nią wydałam. Moje dwie wypłaty poszły się jebać w ciągu kilku dni chodzenia z Irminą, Kirą i Shinodą po sklepach. 
Chester objął mnie w talii i wyglądał jakby chwalił się swoją zdobyczą. Miałam ochotę przewrócić oczami, ale blask fleszy mi to uniemożliwił. Sztucznie się uśmiechałam do wszystkich i z gracją weszłam do pomieszczenia. 
Mężczyźni się na mnie gapili, co niekoniecznie mi się podobało w tej chwili. Tak bardzo chciałabym być gdzieś indziej. Sunąć ponad dwieście mil na godzinę ulicami Los Angeles, ścigając się ze znajomymi. Udać się na jakąś mega imprezę z ogromną ilością alkoholu. Mogłam sobie tylko pomarzyć. 
- Lee, wyglądasz tak seksownie. Wszyscy mi zazdroszczą. - Szepnął Chester do mojego ucha i cmoknął mnie w policzek.
- Ja zawsze wyglądam seksownie dla ciebie, nawet jak jestem ubrana w dresy. Źle się tu czuję. 
- Za jakiś czas wrócimy do domu, mała. - A teraz pozwól, że przedstawię cię kilku osobą. - Ruszyliśmy wraz z pozostałymi do grupki osób. Najbardziej zaintrygowały mnie szerokie plecy jednego z mężczyzn. Wydawały się dziwnie znajome. Mężczyzna się odwrócił i zobaczyłam Vina.
- Lee, jak ty się zmieniłaś. - Powiedział o wziął mnie w swoje ramiona. Wróciły wspomnienia dawnej nocy. 
- Ta sukienka do mnie nie pasuje. - Odparłam. Odsunęliśmy się od siebie. Poznałam jego narzeczoną, którą miał już podczas naszego romansu. No pięknie. A ona jeszcze była w ciąży. Skrzywdziłam ją i dziecko. Jeśli to kiedykolwiek wyszłoby na światło dzienne, to mogłoby nie być za wesoło.
Musiałam udawać, że jest wszystko dobrze. Nie chcę jej krzywdzić, bo sama byłam kiedyś skrzywdzona. I jeszcze dziecko. Zawsze myślałam, że ono może połączyć związek. Dopełnić całości, ale w moich przypadkach to były niechciane wpadki, które mogły kosztować mnie bardzo dużo. Bez serca usunęłam dwie małe istoty, a kiedy byłam już pewna z Alex'em, że to odpowiedni moment - poroniłam. Więcej już nie chcieliśmy próbować, bo to był zbyt duży stres. 
Pierwszy raz zaszłam w ciążę, kiedy byłam na pierwszym roku studiów, druga pojawiła się na piątym roku, a ostatnia - planowana, trzy lata temu. Nie wyszło z tego nic. Wszystkie błędy z młodości jakoś się na mnie odbijają. Nawet teraz pojawił się ból, kiedy widzę szczęśliwą przyszłą matkę.
Nie powinnam o tym myśleć. Czas skupić się na ludziach, których przedstawiają mi chłopaki.
Na gali była masa ludzi, których znałam jako Amanda. Drużyna filmowa z 'Szybcy i Wściekli' oraz kilku dobrze mi znanych muzyków. 
Może niekoniecznie będę się nudzić. 
Wszyscy udaliśmy się do sali, gdzie zaczęło się rozdanie nagród. Co chwila na sali wybuchały gromkie brawa, a ja jedynie bardzo delikatnie klaskałam. Znów się nudziłam.
Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jeszcze trzy godziny przede mną. Walka już się zaczęła, a moje bilety na MMA wykorzystał Jack i Kira. Oni się przynajmniej bawią, a ja co? Ja siedzę i gapię się w ludzi. 
- Lee, nie rób takiej groźnej miny, ona do ciebie nie pasuje. -  Szepnął Chester. 
- Wiesz, właśnie odbywa się wspaniała walka MMA. I jak myślisz, dlaczego mnie na niej nie ma? - Spojrzałam na niego przelotnie i przybrałam sztuczny uśmiech. 
- Może nie zarezerwowałaś biletów... 
- Zgaduj dalej. - To nie jest zabawne, ani trochę. To co mi się podoba, omija mnie ot tak. 
- Nie denerwuj się. Mogę się tobą inaczej zająć. - Położył dłoń na moim odkrytym udzie i przesunął ręką w górę. 
- A ty znów zaczynasz zboczeńcu, mało miałeś przeze mnie wpadek? 
- Lubię próbować. Kiedyś mi się uda. 
- O tak, skoczę ci sama do łóżka, kiedy tylko stąd wyjdziemy. - Uśmiechnęłam się i zatrzepotałam rzęsami. 
- Czekam. - Przelotnie pocałował mój policzek i przygryzł ucho.
Reszta gali mijała spokojnie i nadzwyczaj nudno. Jeszcze został mi tylko bankiet, na którym nie muszę siedzieć do końca i wracam do domu. Zdejmuję sukienkę, zakładam kombinezon i jadę na odstresowującą przejażdżkę po LA.
Jako, że ta cała impreza, była połączona z przedsięwzięciem charytatywnym, to  nie obyło się od składania datków. Cel był szczytny. Pieniądze miały pójść na opiekę nad dziećmi i remonty szpitali. Na takich rzeczach nie ma co oszczędzać. 
Wypisałam czek na pół miliona dolarów Co prawda mój budżet się uszczuplił, ale było warto. Wyciągnę trochę forsy od Rodrigueza. Jestem genialna. 
Już zbliżał się koniec. Tańczyłam właśnie ostatni taniec z Chesterem. Chciałam uciec jak najszybciej od tego tłumu. Miałam takie wspaniałe plany na całą noc. Nie mam zamiaru z nich rezygnować. Wsiedliśmy do limuzyny. Razem z nami jechał Mike oraz Anna. Polubiłam ją, chociaż bolało mnie serce, kiedy się przytulali do siebie. Chyba kochałam Mike'a.
- Dziękuję. - Szepnął Chester, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Dobrze się bawiłem na tej imprezie. Chętnie zabiorę cię na kolejną  i nie tylko. 
Dotknęłam jego kolana, a on znów zaczął błądzić dłonią wyżej i wyżej. Całe szczęście, że Anna i Mike byli zajęci sobą. Muszę powiedzieć, że Chez wyglądał kapitalnie w garniturze. Tak całkiem odmiennie niż na co dzień. Powędrowałam dłonią w górę i wyczułam jego gotowość. On przesunął dłonią po biodrach i plecach. Pocałował mnie, bardzo niepewnie, a kiedy go nie odepchnęłam - pogłębił pocałunek. Zamarł na chwilę, kiedy posadził mnie sobie na kolanach, nadal trzymając dłonie na moich biodrach.
- Ty nie masz nic pod suknią. - Stwierdził ze zdziwieniem. 
- Majtki psują jej linię. - Zaczęłam się niepohamowanie śmiać. Bardzo ujmująco jęknął. 
- Gdybym wiedział, urwalibyśmy się z tej gali parę godzin temu. - Rzekł. 
Nadal miałam uśmiech na ustach. 
- Byłoby to wysoce niewłaściwe, skarbie. 
- Ale równie niewłaściwe było paradowanie... - Tutaj wskazał dolną partię moich bioder. Roześmiałam się. 
- Nie przesadzaj, tego nikt nie zauważył. Śpij spokojnie i miej bardzo zboczone sny. - Powiedziałam na pożegnanie. Właśnie zajechaliśmy pod dom Mike'a. 
- Lee, nie rób mi tego. Zbyt wysokie ciśnienie i będę trupem.
- Znajdź sobie jakąś panienkę. W LA jest Kira. Jeśli zadzwonisz, to zjawi się po kilku minutach, chyba, że jest jeszcze na walce. 
- Jesteś najbardziej niewrażliwą osobą na moje cierpienia. Każda by mi pomogła.
- Nie jestem jak każda. Do zobaczenia. - Wysiadłam. 
Mike na mnie czekał. 
Byłam na niego zła, że musiałam siedzieć takie długie godziny w niewygodniej sukience i jeszcze z Chesterem, który co chwila mówił, że chce mnie przelecieć.
- Jak ci się podobało?
- Bez komentarza. Pomożesz mi rozsznurować gorset? 
- Jasne. - Uśmiechnął się. Weszliśmy do mieszkania. Chciałam jak najszybciej pozbyć się tego ubrania. 
Udaliśmy się do mojej łazienki. Spojrzałam na siebie w lusterko i zobaczyłam całkiem ładną kobietę, ale w nieodpowiednich ubraniach. Może kiedyś, kiedy będę już stara, to spodobają mi się tego typu kreacje. 
Spike zaczął rozsznurowywać wstążeczkę. Robił to bardzo powoli i zmysłowo. Ciągle się uśmiechał. 
- Dawno nie spałaś ze mną. - Przewróciłam oczami. 
- I nie pójdziemy razem spać, ani nic podobnego. Wolę, aby było tak jak jest. - Powiedziałam twardo. Wcale nie chciałam aby właśnie tak było. Chciałam trochę czułości od niego. Moje myślenie jest bardzo pokrętne. Niby chciałam, aby coś między nami zaiskrzyło, a z drugiej nie chcę. Nie chcę być znów zraniona. Dziś dostałam już jeden sztylet w serce, kiedy dowiedziałam się o Vinie. 
- Naprawdę? - Pocałował mnie w łopatkę. Nie zbliżaliśmy do siebie od czasu, kiedy dostał ode mnie w twarz. Nie próbował i dobrze. A teraz? Nie chcę ulegnąć. Nie czas na miłość. Jeszcze niecałe dwa miesiące i wyjeżdżam do Moskwy. Tam poszukam nowego faceta. 
- Przestań. Nie mam nastroju. 
- Lee, słyszałem twoją rozmowę z Chesterem. Pod moim okiem jesteś taka niegrzeczna. - Skończył rozsznurowywać gorset. Przytulił mnie od tyłu, kładąc głowę na moim ramieniu. Jego ręce trzymały mnie za biodra. 
Mimowolnie spojrzałam w lustro. Wyglądaliśmy razem na szczęśliwie zakochanych, ale tak nie było. On mnie nie kochał, a ja go bardziej lubiłam. To wszystko. W dodatku dla wszystkich jesteśmy kuzynostwem. Przecież nie możemy nagle stać się parą. 
- Jesteś piękna. 
- Podobno. Proszę wyjdź, zanim zrobię coś, czego będę żałować. - On jednak mocniej mnie do siebie przytulił. Brakowało mi takiej czułości. Jak każda kobieta, lubię czuć się potrzebna i kochana, nawet jeśli to tylko moja psychika płata mi figle. 
Zniknęła we mnie ta wojownicza Amanda. Ona objawia się tylko czasami. Teraz główne skrzypce gra Lee, która zaczyna czuć. Coraz częściej przyłapuję się na tym, że wspominam dawne czasy, kiedy wierzyłam w miłość. 
Jednak najbardziej żałuję, że niczego nie żałuję. Niczego bym nie zmieniła w swoim życiu, bo ono byłoby nadzwyczajnie nudne. Takie przeciętne. A tak to, będę miała co opowiadać wnukom i prawnukom, jeśli tylko się ich doczekam. 
Samotna łza popłynęła po policzku. Gdybym nie była taka głupia wcześniej, teraz moje dzieci miałyby dziesięć, osiem i trzy lata. Miałabym rodzinę, taką prawdziwą rodzinę. 
Może gdybym go nie zabiła to kiedyś bym żyła szczęśliwie? Nie. Nie chcę o tym myśleć, bo znów będę płakała całymi nocami.
- Eileen, co się dzieje? - Obrócił mnie do siebie twarzą i mocno przytulił. 
- Wyjdź. Tak będzie lepiej. - Odsunęłam się od niego. Bez zbędnych słów, wyszedł.

_______

PRZEPRASZAM!

Przepraszam, że nie komentuje Waszych blogów.

Przepraszam, że nie dodałam dwóch rozdziałów, ale;

- Dziewczyny teraz mają sesje i nie mogą dodawać rozdziałów;
- Mam bardzo dużo nauki nie nie mam na nic czasu;
- Złapała mnie jakaś paskudna grypa i od sześciu dni nie wychodzę z łóżka. Czuję się słabo, wszystko mnie boli i mam problemy ze wzrokiem (oczy mi strasznie łzawią).

Przepraszam, że Was zawiodłam ;(

Liczę, że po świętach wszystko się ułoży i wrócę do formy oraz nadrobię wszelkie zaległości.
Nie wiem, kiedy dodam dodam kolejną notkę, ale zapewne jeszcze przed końcem roku ;D

Dziękuję, że jesteście z nami,
Pozdrawiam,
Lilith.

5 komentarzy:

  1. Anonimowy7.12.14

    to jest epickie <3 Jesteście świetne ... Życzę powrotu do zdrowia :D
    I czekam z niecierpliwością na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja uwielbiam tą skromność Lee xD
    Ojj, biedny Chester :<
    Wy piszecie tak doskonale, kurwakurwakurwa
    I to jest takie oryginalne XD
    Niee śpieszcie sie xD Niektórzy nie dodają rozdziałów przez kilka miesięcy (ja), a Wy się denerwujecie, kiedy przez tydzień nie dodacie, spookoojnie :D
    Też jestem chora, wiem co czujesz :<

    (kryptoreklama)
    http://mark-the-graves.blogspot.com/2014/12/bardzo-cie-kocham-i-chce-aby-ten.html
    Nowy rozdział na blogu, który nie dorasta do Waszego bloga, ale chuuj! xD
    Weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy8.12.14

    Świetny rozdział.
    Ale jednego nadal nie rozumiem to będzie para z Chazem czy Mike'iem?

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyny, miejcie litość dla Chestera, Lee go strasznie torturuje. :D
    Aż mi się żal zrobiło na końcu, że Ci Mike i Eileen to jakoś nigdy nie mogą sobie wyznać, co do siebie czują... To wszystko sprawia, że jestem bardzo niespokojna o dalszą część opowiadania, zazwyczaj od razu wiadomo, kogo wybierze główna bohaterka, a tutaj ja mam wątpliwości czy ona w ogóle kogoś wybierze... Jesteście wyjątkowe. Gratuluję.
    Chciałabym dodać, że mogłoby się trochę więcej dziać w rozdziale, ale rozumiem chorobę, współczuję i życzę powrotu do zdrowia. ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze:)