Obudziłam się zalana potem. Coś mi się śniło. Coś strasznego. Nie pamiętam. A może nie chcę pamiętać?
Serce biło mi tak cholernie szybko. Bałam się.
Zsunęłam nogi na podłogę i postanowiłam pójść do kuchni. Coś mi mówi, że nie zasnę. Nie ma mowy, abym zasnęła.
Do szklanki nalałam sobie wody. Wypiłam ją jednym łykiem. Czułam zmęczenie. Straszne zmęczenie.
Zaczęłam przypominać sobie ostatni wieczór. Mike. Mimo tego, że chciał mnie na początku wystawić na pewną śmierć, to go pokochałam. Boję się tego uczucia i ciągle go odpycham na dalszy plan. Nie chcę, aby ono zmieniło moje życie. Nie pozwolę, aby później cierpiał. On zasługuje na szczęście, takie prawdziwe szczęście. Nie dam mu tego, czego potrzebuje.
- Lee, dlaczego nie śpisz? - Mike popatrzył na mnie z troską.
- Miałam jakiś zły sen. Nie chciałam cię obudzić.
- Nie mogę spać. Ciągle rozmyślam o wieczorze.
- Powinieneś zapomnieć. Tak będzie dla nas wszystkich lepiej.
- Nie. Nie wiesz jak to jest kochać, Lee. Nie dopuszczasz do siebie myśli, że znaczysz dla mnie o wiele więcej niż inne laski. Wiesz, że jesteś w głębi serca dobra. Wiesz, że jesteś w stanie zapewnić mi wszystko, czego pragnę.
- Nie. Nie wierzę, że mogę dla kogoś znaczyć wszystko. Nie wierzę, że umiem zapewnić ci to, czego pragniesz. Mylisz się jeśli nie wiem, co to znaczy kochać. Kochałam go mimo tego co zrobił. Kochałam go za to jaki był.
- To po cholerę go zabiłaś?! - Krzyknął. Nie ma prawa mnie osądzać.
- I tak nie zrozumiesz. Dziś rano się wyprowadzam.
Powiedziałam, a następnie wyszłam. Uciekłam.
Zegar pokazywał godzinę czwartą. Postanowiłam zadzwonić do Rodrigueza. Powiedział, że w każdej chwili mogę zadzwonić. Niezależnie od godziny.
- Czemu dzwonisz o takiej godzinie? - Usłyszałam zaspany głos Rodrigueza.
- Muszę pilnie z tobą coś omówić. To ważne. Proszę bądź pzy fontannie w Lincoln Park za dwadzieścia minut.
- Będę. - Rozłączyłam się. Pospiesznie się ubrałam, a następnie szybko przemknęłam do hangaru, aby wziąć Kawasaki.
Z piskiem opon pojechałam w kierunku Santa Monica.
Kiedy tam dojechałam, Rodriguez czekał na mnie. Nie wyglądał na zadowolonego, ale wiedział, że nie chciałabym rozmawiać, gdyby to nie było ważne.
- Co się stało?
- Joseph, nie mogę dłużej mieszkać z Shinodą. Muszę prosić cię o kogoś innego.
- Lee, on ma takie zadanie. Musi cię chronić. To jego praca.
- Nie. To była tylko praca, kiedy nie włączył w to uczuć. On mnie kocha, a ja nie chcę go skrzywdzić.
- Właśnie na tym nam zależało, aby on się zakochał, a ty się mieniła. - Odparł spokojnie czarnoskóry. Patrzył mi głęboko w oczy. On wierzył, że się zmieniłam. Tak samo jak Mike.
- Dlaczego mi to robisz? Ja wiem, że mnie cholernie nie lubisz, ale nie musisz krzywdzić i jego.
- To on podjął taką decyzję, ja go nie zmuszałem. Jeśli jednak się boisz z nim dalej mieszkać, to możemy załatwić ci jakieś lokum niedaleko jego mieszkania.
- Nie macie żadnych wolnych agentów?
- Mamy. To jest sprawdzian dla was obojga. Jeśli wytrzymasz, dostaniesz szybszą przepustkę do wolności, przecież ci na tym zależy, prawda?
- Tak, ale...
- Nie ma żadnego ale. Rozwiążcie ten konflikt pokojowo. Wiesz, że to jaką Mike wystawi ci opinię po trzech miesiącach, będzie miało wpływ na twój wyjazd. Wiem, że na dzień dzisiejszy nie napisze ci nic dobrego, bo tak jak sama mówisz, zaczął cię kochać. Będzie chciał cię przy sobie zatrzymać.
- Nie mów tego z takim spokojem. Chcecie mnie więzić? Przecież jestem niewinna.
- Niewinna byłaś, kiedy wychodziłaś z agencji. Teraz masz bardzo dużo na koncie. Powinnaś lepie uważać.
Po prostu sobie poszedł, kiedy skończył wypowiedź. Nie ważne, że oboje się męczymy. To ma być taki test dla nas. My się pozabijamy, a nie będziemy szczęśliwą parą.
Wkurzona ruszyłam do domu. Po prostu powiem mu, że chcę aby wystawił mi dobrą opinię i zniknę. Nie chcę nic więcej.
Dwanaście minut później, byłam już na miejscu. Ostrożnie weszłam do salonu. Czas odstawić szopkę i poprosić o wystawienie referencji już teraz.
- Dzwonił do mnie Rodriguez. - Usłyszałam wściekły głos Mike'a. Boże, on zamienia się w Alexa. Zaczęło się od delikatnych zdenerwowań, a skończyło się na zamknięciu mnie w domu w Szwajcarii.
- Rozmawiałam z nim. Wiesz, chciałam cię przeprosić.
- Dlatego, że chcesz wyjechać i potrzebujesz dobrego raportu?
Ten sukinsyn mu powiedział. Kiedyś zamknę mu buźkę, raz na zawsze, niech tylko wyjdę z cenzurowanego.
- Nie. Mam wyrzut sumienia.
- Nie posiadasz takiego czegoś jak sumienie. To twoje słowa, Lee. - Rzucił bardzo cierpko.
- Chyba się myliłam, bo zaczyna się do mnie odzywać.
- Nie kłam.
- Nawet jak powiem prawdę, to ty będziesz ciągle uważał, że kłamię.
- Wcale nie. Zależy mi na twoim bezpieczeństwie i na tobie.
- Rozmawialiśmy o tym. Nie mogą nas łączyć sprawy uczuciowe. Mogą być tyko stosunki koleżeńskie, a najlepiej tylko takie jak więzień i więzienny.
- Znów porównujesz mnie do więzienia. Nie podoba mi się to.
- Bo to prawda. Trzymasz zbyt ciasno, boisz się stracić nade mną kontrolę. Bo wszystko, czego spodziewałeś się po mnie, rozpada się na twoich oczach. Jestem zmęczona byciem tym, kim chcecie bym była.- Zacytowałam kawałki ''Numb''.
- To nie prawda, że chcemy cię zmienić.
- Już to zrobiliście, Mike. Wiesz, że kiedyś bym zrobiła to co chcę. Nie pytałabym się, czy mogę wyjechać. Zrobiłabym to. Alex mnie kontrolował, ale pozwalał podróżować po Stanach. Nie mogłam tylko wyjechać z kraju. Lubił kontrolę, ale robił to umiejętnie. Kontrolował mnie od dnia, kiedy się poznaliśmy, tylko tego nie zauważyłam. Dotarło to do mnie, kiedy zostałam uwięziona w domku. Wy robicie to ciągle. Będąc w Anarchii nigdy nie miałam telefonu na podsłuchu, kamer w sypialni, chipów przy maszynach. Fakt, chodziłam z eskortą, ale nie tak widoczną.
- Nie weźmiesz mnie na przeszłość. Nie Lee.
- Zadajesz mi ból, takie Twoje przekonanie, że robisz dla mnie dobrze, że ja nie wiem co ja robię, lecz to moje życie i sama za to odpowiem. Nie chce litości, kompromisu, pieprzenia. Nie możesz pojąć, więc tylko zrozumienia...*
Znów podałam mu kolejny fragment jednej z moich ulubionych piosenkę. Uczenie się języków przynosi znaczne korzyści.
- Tego nie znam. - Uśmiechnął się do mnie. Czyli udało mi się rozładować napięcie.
- Kaliber 44. Polski psycho-rap. Byłam raz na ich koncercie w '97 i po ich koncercie zapaliłam pierwszego skręta. I cholernie tego żałuję, bo urwał mi się film i nie pamiętam jak wróciłam do hotelu. W sumie nie pamiętam jakiś dwunastu godzin.
- A teraz chyba nie masz z tym problemów?
- Nie. Alkohol i narkotyki to chleb powszedni. Umiem się pohamować w każdej chwili. Nie paliłam od kilku dni.
- Dlaczego się trujesz?
- Bo to moje życie i nie możesz go zmienić. - Wyszłam z salonu i udałam się swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, a później z paczką fajek i blantem wyszłam na balkon. Zapale sobie odrobinkę. Nic się przecież nie stanie.
Odpaliłam, aby się delektować smakiem. Moje nogi zwisały luźno pomiędzy prętami barierki, a ja leżałam. Zazwyczaj w takiej pozycji paliłam, chyba, że roiłam to z Alex'em, wtedy leżeliśmy przytuleni do siebie.
Zauważyłam, że ciągle go pamiętam i to z takimi detalami. Jego rysy twarzy, spojrzenie, kpiący uśmiech, szerokie ramiona, umięśniona sylwetka i wąskie biodra. Zawsze pod krawatem i w czarnych, obcisłych spodniach, które jedynie dodawały mu męskości. Na nogach czarne pantofle zawsze w idealnym stanie. Był taki męski. Może zaczynam żałować, że go zabiłam? Przecież chciał dla mnie dobrze. Może i mnie kontrolował i nie pozwalał odejść, ale nigdy nie kazał mi siedzieć w jednym mieście. Przecież mogło być nam tak dobrze. I tak nie przywrócę mu życia, więc nie ma co gdybać, lepiej znaleźć dobre rozwiązanie. Mike nie wypisze mi dobrej opinii i mogę dać sobie uciąć dłoń, że przedstawi mnie w złym świetle. Powiedział, że mnie kocha, ale czy to prawda? Przecież nie zakochujesz się w kimś ot tak. To trzeba czasu. Podobnego podejścia do życia. Wspólnych celów.
Mike jest nie w moim typie. Po co się okłamuję? On jest bardzo w moim typie. Ten uśmiech, doprowadzający do palpitacji serca. A jaki jest dobry w łóżku. Mimo, że delikatny, to i tak doprowadza mnie do orgazmów.
Muszę znaleźć sobie faceta. Na już. Nie będę krzywdzić Mike.
Zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i zobaczyłam numer Irminy.
- Halo?
- Słuchaj, dziś na magazynach jest walka. I tu uwaga, Anarchiści wystawili najlepszego zawodnika. Wygląda niepozornie i zapewne nikt nie obstawi. Wchodzisz w to?
- Tak. Ile?
- Ćwierć koła.
- Wysoko się ceni. O siódmej?
- Dziesiąta. Spotkamy się w '63'. Będę siedziała przy barze. Weź kasę i ubierz się stosownie. Nie zakładaj miniówki.
- Okej. Do zobaczenia. - Rozłączyłam się. Jedna walka mnie ominęła, ale kolejna nie zrobi tego. Ćwierć miliona to sporo. Jednak to nic, co mogę wygrać. Zyskam trzy razy tyle. Jestem dobra.
Podniosłam się z balkonu i postanowiłam poinformować Mike'a o walce. Niech wie, że wychodzę na praktycznie całą noc.
- Shinoda, gdzie jesteś?
- W kuchni! - Usłyszałam jego głos i jeszcze czyjś. Zapewne Chester wpadł z wizytą, aby popatrzeć na moje atuty i podrażnić.
- Wychodzę na siódmą. Wrócę rano. - Rzuciłam od niechcenia. Niech widzi iż mi na nim nie zależy. Tak będzie lepiej dla nas.
- Gdzie idziesz i z kim?
Po co się wpieprzasz, Chez?
- Idę z Irminą do klubu, a później na uliczne MMA.
- Czyli zostajesz w domu, Lee. Nie możesz iść.
- Nie pytam o pozwolenie, ja tylko cię informuję, skarbie. Coś sobie ustaliliśmy. Miałeś się nie wpieprzać.
- Tam będzie niebezpiecznie.
- Mnie się nic nie stanie. Jeśli tak bardzo chcesz, to chodź ze mną. Na pewno mnie obronisz. - Powiedziałam z kpiną. Chester patrzył na nas jak na jakiś film w TV.
- Okej. Pójdę z tobą. Jednak masz się zachowywać.
- Jasne. A i jeszcze jedno, nie zakładajcie miniówek, jak nie chcecie stracić swojego dziewictwa.
Wyszłam z kuchni, a następnie udałam się do hangaru. Czas zająć się Mustangiem.
*cytat z piosenki Kaliber 44 "PSYCHODELA"
____
Witam!
Już czuję się lepiej, ze szkołą się uporałam, więc co weekend będą pojawiać się kolejne rozdziały!
Od jutra, biorę się za zaległości!
Do zobaczenia,
Lilith & Company.
Biedny Mike :<
OdpowiedzUsuńNiech będą razem nooo :<<
Cieszę się, że rozdziały będą już dodawane regularnie, brakowało mi tego c'nie.
Akcja się rozkręca, oby jej nie wypuścił xDD
Także weny kochaanee i zaapraaszam Lilith do mnie, bo nowy xD
Oni razem? Ech... Już straciłam wiarę w to, że między nimi się polepszy. Jeżeli to tylko zmyła, to jesteście w tym cholernie dobre, bo zazwyczaj większość w opowiadaniach dobrze przeczuwam.
OdpowiedzUsuńWeny życzę i przypominam o moim rozdziale. :D