Leżałam w objęciach odpowiedniego mężczyzny. Teraz byłam tego pewna. Mike to zauroczenie, ale i tak należą mu się wyjaśnienia. Musi znać prawdę i moje postanowienia. Nie wyjadę z Montany sama. Jeśli Alex gdzieś wyjedzie, pojadę za nim. Nie chcę go zostawiać. Już nigdy go nie zostawię samego.
Już na zawsze razem.
- Witaj słońce.
- Witaj książę. - Mocniej się w niego wtuliłam.
- Książę powiadasz? A czy w tej bajce jeżdżę na białym koniu? - Zaśmiał się.
- Tak. I w dodatku masz bardzo ostry miecz, którym pokonujesz przeciwników. A twoja zbroja lśni niczym diament.
- Piękna opowieść. - Czule pocałował moje czoło. Szczelniej okrył mnie kołdrą. Zawsze tak robił. Dawne nawyki nie zniknęły z czasem.
- Długo już nie śpisz?
- Całą noc. Nie mogę uwierzyć, że tu ze mną jesteś. Oli pojechał po naszych rodziców. Powinni być za godzinę.
- Boje się. Nie wiem jak zareaguje moja mama. Twój ojciec jest zapewne wściekły na mnie. Mam nadzieję, że nie rozszarpie mnie na strzępy.
- Nie bój się. Myślę, że będzie szczęśliwy. Nie mógł uwierzyć, że popełniłaś samobójstwo. Zawróciłaś w głowie temu staruszkowi.
- Wszystkim zawracam w głowach, nieprawdaż?
Przekręciłam się na plecy. Patrzyłam w biały sufit. Nie lubię białych sufitów. Są przytłaczające i kojarzą mi się ze szpitalem. Frustrujące.
Postanowiłam się podnieść z łóżka i doprowadzić do porządku. Nie chciałam aby po latach, zobaczyli mnie w tak okropnym stanie.
- Podobasz mi się jako blondynka. Ten kolor cię odmłodził o kilka ładnych lat.
- I tak wolę swoje czerwone włosy i dawną twarz. Chociaż i tak jestem ładna.
Zaśmiałam się. Sięgnęłam do torby w poszukiwaniu jakiś przyzwoitych ubrań. Wybrałam zwykły biały crop top z napisem 'EVIL' do tego porwane, długie dżinsy, które i tak postanowiłam podwinąć. Dobrałam jeszcze trampki. Włosy schludnie uczesałam w niedbałego koka na środku głowy. Na nadgarstkach zapięłam zegarek. Wyglądałam przeciętnie. Delikatny makijaż, delikatne podkreślenie oczu. Byłam gotowa na spotkanie z matką.
Alex założył jak zawsze czarną koszulę, w której podwinął rękawy do łokcia i zostawił rozpięte dwa guziki u góry. Idealnie prezentował swój wytatuowany różaniec. Ubrał jeszcze idealnie skrojone spodnie. Wyglądał jak zwykle perfekcyjnie. Przydługie włosy niedbale ułożył, a na nadgarstku zapiął zegarek.
Zeszliśmy na dół, gdzie pachniało aromatyczną kawą. Hannah się postarała.
Na szybkiego zjadłam kanapkę i wypiłam łyk przepysznej kawy. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że wczoraj prawie nie jadłam. Przez ostanie dni praktycznie nie jadłam. Bardzo inteligentne z mojej strony.
Zamiast wracać do zdrowia ja się staczam.
Ostatnio tyle się dzieje. Wszystko wywraca się do góry nogami. Faceta, którego myślałam, że nienawidzę z całego serca, pokochałam na nowo. Tak na prawdę nigdy nie przestałam go kochać. Faceta, którego myślałam, że kocham, żyłam tylko zauroczeniem. Nie znaczy dla mnie wiele. Może jest moim dobrym przyjacielem, ale nie mogę powiedzieć, że szalenie go kocham. Dziś nadszedł dzień, kiedy spotkam swoją matkę. Nie widziałam ją cztery lata. Niby to nie tak znowu długo, ale bardzo mi jej brakuje. Cały czas jej potrzebowałam.
Chciałabym, cofnąć czas o te pieprzone cztery lata. Zmieniłbym wszystko. Nie igrałabym z losem. Potulnie przyjęła to co mi serwuje życie, a nie bawiła się w panią swego życia i zmieniała wszystko.
Nigdy wcześniej nie czułam się tak zniewolona jak teraz. Po prostu brakuje mi dawnej siebie. Dawnego życia. Nawet dawnego wyglądu. Teraz przypominam wieszak jak to określa Mike. Zmniejszyłam się o dwa rozmiary. Wyglądam jeszcze bardziej dziecinnie niż wcześniej. Nie da się tego ukryć nawet pod warstwą makijażu.
- Amy, już przyjechali. - Alex mnie poinformował i czekał na mnie przy drzwiach. Po chwili dało się słyszeć szybkie kroki. W pomieszczeniu przybyło ludzi. Ostrożnie się odwróciłam w stronę gości. Wreszcie ją zobaczyłam.
Stała taka odmieniona. Liczne zmarszczki. Brak tego błysku w oczach. Usta wykrzywione w smutnym uśmiechu. Schudła przynajmniej dziesięć kilogramów. Przypominała teraz wyglądem mnie. Różniła nas całkowicie twarz. Za kilkanaście lat wyglądałabym tak samo.
- Mamo? - Szepnęłam. Nie mogłam się ruszyć. Kończyny odmówiły mi posłuszeństwa. Nie byłam w stanie nawet nic więcej powiedzieć.
Patrzyłyśmy na siebie. Z moich oczu lały się strumienie łez, ona też nie została obojętna.
- Amanda, kochanie. - Rzuciła się na mnie. Tuliła mnie z całych sił. Głaskała moje włosy i płakała. Obie płakałyśmy wtulone w siebie.
Brakowało mi jej. Brakowało mi tego uścisku. Jej zapachu i czułych gestów.
Tylko ona potrafiła zrozumieć mnie bez słów. Ona była moją ostoją po przyjeździe do Stanów. Zawsze mogłam na nią liczyć.
- Mamo, tak cholernie tęskniłam. Tak bardzo chciałam cię zobaczyć, ale nie mogłam. Bałam się, że coś może ci się stać. Boże, mamo.
Potok słów wylewał się z moich ust. Mówiłam nieskładniowo. Tyle chciałam jej powiedzieć. Chciałam spędzić z nią jak najwięcej czasu.
- Kochanie, już dobrze. Już jesteś z nami. Nie pozwolę ci drugi raz zniknąć. Nie przeżyje tego.
- Wiem mamo, zostaję z wami. Nigdzie się nie wybieram.
Szepnęłam. Właśnie tego potrzebowałyśmy. Chciałam spędzić z nimi resztę życia, ale to było i tak nie możliwe. Musiałam wrócić do Kalifornii i wyjaśnia sprawę z Mike'm. Jeśli chcę zacząć wszystko od początku, muszę załatwić wszystkie zaległe sprawy. Jeszcze dziś do niego zadzwonię. Poproszę o krótką rozmowę.
Po jakiś czasie oderwałam się od mamy. Teraz spojrzałam na ojca Alexa. Rozmawiał o czymś ze swoimi synami. Wszyscy byli zdenerwowani. Czyżby coś się stało?
Poszłam do nich, a oni jak na komendę ucichli.
- Dobrze cię widzieć żywą, Amy. Wyglądasz inaczej niż cię zapamiętałem.
- Zmiana wyglądu. - Zaśmialiśmy się.
- Zostajesz z nami? - W jego głosie pobrzmiewała nadzieja.
- Tak. Chcę tylko coś załatwić. Kilka drobnych spraw.
- O nie kochana, sama to ty nigdzie się nie wybierasz.
Przytulił mnie tym ojcowskim gestem. Co prawda za swoich czasów go nienawidziłam. Nienawidziłam go, bo rozbił moją pozornie szczęśliwą rodzinkę. Nienawidziłam za wysłanie mnie na studia na Alaskę. A teraz zrozumiałam, ile dzięki niemu zyskałam. Mam wspaniałego ojczyma. Znakomite wykształcenie. Mama jest wreszcie w pełni szczęśliwa. Spełnia się jako pani domu. W dodatku byłam w bliskim związku z jego synem. I chyba znów będę. Jednak to dopiero jak wyjaśnię sprawę z Mike'm.
Zawsze tak jest, że człowiek docenia wszystko co ma z biegiem lat. Ja chyba już dorosłam i śmiało mogę powiedzieć, że mam wszystko czego mi trzeba.
- Wiem jak takie powitania są czułe, ale ja jestem głodny i chciałbym zasiąść do obiadu. Hannah przygotowała same specjały. Nie pozwólmy się im zmarnować.
Tak uroczystą chwilę przerwał Oli. Wpasował się do rodziny. Miał poczucie humoru, nienaganne zachowanie i w dodatku wizualnie też prezentował się nie najgorzej.
Wreszcie ta popieprzona rodzinka się powiększyła. To chyba dobrze. Oli przedłuży naszą linię. Miejmy nadzieję, że nie jest zwykłym Don Juanem i spełni moje oczekiwania.
Skierowaliśmy się do ogromnej jadalni. Spokojnie się zmieści tu dwadzieścia osób. Jest przestronnie i gustownie, ale nadal nie ma tu nic, co mogłoby sugerował, że ktoś w ogóle używa tego pomieszczenia.
Przede mną stała zupa krem z brokułów, który wprost uwielbiałam. Na myśl przywołałam wspomnienia z Moskwy, kiedy zawsze raz w tygodniu nasza gosposia gotowała mi tą zupę. To było moje ulubione danie. Uśmiechnęłam się na tak miłe wspomnienia. Alex ciągle trzymał rękę na moim kolanie. Dosłownie tak, jakby chciał zaznaczyć, że jestem jego. Znów to robi. Może jednak się tak nie zmienił.
Dookoła mnie rozbrzmiewał gwar opowiadań z wyprawy do Afryki i pomagania wioską odciętym od cywilizacji. Również chciałabym uczestniczyć w takim wyjeździe. Chętnie zwiedziłabym Dolinę Kongo. Podobno tam jest tak pięknie i dziewiczo. Można się odprężyć. Wyciszyć, a nade wszystko zasmakować życia w buszu. Nigdy nie zapuszczałam się w tak dzikie rejony. To byłaby dla mnie zupełna nowość.
Jestem pełna podziwu dla mamy. Ta, która się boi wszystkiego. Jest pedantyczna i w dodatku bardzo trudno ją przekonać do dalszych wyjazdów, postanowiła odwiedzić Afrykę!
- Mała, czemu się nie odzywasz? To ciebie najdłużej nie było wśród nas.
Alex zwrócił wszystkich uwagę na mnie. Czułam się trochę obco. Nie byłam pewna co mogę powiedzieć, a co lepiej zostawić dla siebie. Trochę krępująca sytuacja.
- Nic się specjalnego nie działo. Poznałam kilku wspaniałych ludzi. A tak to ciągle byłam w Kalifornii. Rutyna dnia.
Opowiedziałam wszystko w skrócie. No co ja im mogę powiedzieć? Pewne rzeczy nie powinny ujrzeć światła dziennego i tak pozostanie.
- Amy, zawsze byłaś taka skryta. To nie zdrowe. - Mama dotknęła mojego ramienia. Zawsze to robiła, kiedy chciała dać mi znak, że musimy porozmawiać na osobności. Zdawała sobie sprawę, że często nie chciałam nic mówić w obecności osób trzecich. Była moją skarbnicą wielu sekretów. Czasami chciałabym, aby tego wszystkiego nie wiedziała, żeby odcięła się od tego cholernego świata. Z drugiej strony, potrzebowałam kogoś, kto mnie wysłucha i będzie ze mną zawsze na dobre i na złe.
Obiad mijał w luźnej, domowej atmosferze. Wszyscy byli trochę spięci. To chyba normalne. Kiedy po pysznym kurczaku w sosie własnym, przyszła pora na deser - ja odpadłam. Nie dałam rady zjeść cudownie prezentującego się tiramisu. Sączyłam tylko powoli wodę z cytryną.
Przed oczami czasami pojawiały mi się mroczki. Za długo nie brałam leków. Będę musiała zaopatrzyć się w nie. Raczej to nie będzie problemem.
Wszyscy siedzieliśmy tak prawie trzy godziny. Więcej nie dałabym rady. Odwykłam od takich rodzinnych spotkań. Czułam się zmęczona.
- Amy, przejdziesz się ze swoją staruszką? Rundka po ogrodzie. Muszę spalić te kalorie, bo za dużo przytyję.
Zaśmiałyśmy się. Zarzuciłam na siebie cienki sweterek i wyszłam wraz z rodzicielką na obszerny podjazd. Skierowałyśmy się w stronę altany.
- Teraz jesteśmy same, więc bez skrępowania możesz śmiało mówić. Nawet nie wiesz ile stresu mnie kosztowały twoje wybryki. A wiadomość o twojej śmierci przeszła wszelkie pojęcie.
Objęła mnie swoją drobną dłonią, dodając mi otuchy.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, przez co przechodziłam przez te lata, które cię nie widziałam.
Szepnęłam i zaczęłam streszczać wszystko co się działo. Opowiadałam o związku z Alexem, o tym co zrobiłam, aby stać się wolnym i o upozorowaniu śmierci. Mówiłam o Mike'u i o zauroczeniu do niego. Mama słuchała. Jej mina nie zdradzała nic. Próbowała wszystko zrozumieć i przyswoić do świadomości. Dzielnie to wszytko zniosła.
Dobrze wie, że moje życie to ciągła ucieczka, a teraz będzie jeszcze gorzej. Obie jesteśmy tego świadome, ale żadna nie chciała tego zdradzić. Siedziałyśmy tak do późnego popołudnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za komentarze:)