piątek, 26 maja 2017

Rozdział VIII

Kiedy się przebudziłam na dworze zapadał zmrok. Przy łóżku stały moje bagaże. Podeszłam do torby i wyjęłam z nich sukienkę. Narzuciłam ją na siebie, a na nogi ubrałam japonki. Stwierdziłam, że może być mi za zimno więc założyłam na siebie kurtkę jeansową. Włosy rozczesałam i związałam w węzeł na szyi. 
Postanowiłam trochę zwiedzić mieszkanie. Na początku zajrzałam do pokoju brata właściciela. Nie znalazłam tu nic co mogłoby mnie zainteresować. Kilka rozrzuconych papierów na biurku. W zasadzie to nic ciekawego.
Następnie zajrzałam do pokoju rodziców. Zapaliłam światło i stanęłam zamurowana. Popatrzyłam na ogromne zdjęcie wiszące nad kominkiem. Nic nie rozumiałam. Zdjęcie przedstawiało Alexa i mnie. Na rogu była przewieszona czarna wstążka. 
Upadłam na kolana. Nadal patrzyłam niewidzącym wzrokiem na ten obraz. 
Ale jak to możliwe? Skąd? Cholera, wiedziałam, że oni przenieśli się do Heleny, ale nigdy bym nie pomyślała, ze mieszkają ze swoim synem? Alex ma brata? 
Wiele pytań kołatało się w mojej głowie.
W pokoju poczułam czyjąś obecność. Nie chciałam się odwracać. Doskonale wiedziałam, że to Oli. 
- Skąd tu się wzięło to zdjęcie?
- To proste kochanie. - Słysząc ten głos, energicznie wstałam i spojrzałam na osobę. 
Serce zaczęło niebezpiecznie drgać. Musiałam się uspokoić jeśli nie chcę paść na zawał. Usiadałam na łóżku i podciągnęłam nogi pod brodę. Kołysałam się z boku na bok. 
- Dobrze cię widzieć, Alex. - Popatrzyłam w jego piękne oczy. On niespiesznie do mnie podszedł. Wyglądał cudownie jak zwykle, a mimo wszystko tak inaczej. 
- Jak się czujesz? - Usiadł obok i ujął moją dłoń. Złożył na niej taki delikatny pocałunek.
- Dobrze. Jestem po prostu osłabiona. Boli mnie serce. 
- Och, mała. Tak bardzo cię przepraszam. Powinniśmy porozmawiać i skończyć tę szopkę. Kocham cię, Amy. 
- Nie po to tu przyjechałam. Nie chcę, abyś mścił się na Mike'u. - Pozwoliłam mu się przytulić. Leżeliśmy wtuleni w siebie. Trzymał ciągle moją dłoń w tym charakterystycznym dla niego uścisku.
- Tylko po to tu przyjechałaś? 
- Nie. Chciałam cię zobaczyć. Trochę w innej sytuacji. Może za jakiś czas. Nie obmyśliłam planu działania. - Bardziej wtuliłam się w jego pierś. 
- Dobrze. Nic mu nie zrobię, ale zostań przy mnie. Chociaż przez kilka dni. 
- Co kombinujesz? - Spojrzałam na niego czujnym wzrokiem. Nigdy nie robił nic, co nie przynosi mu zysku w przyszłości.
- Chcę cię w sobie od nowa rozkochać. Nie potrzeba mi dużo czasu. 
Pogładziłam jego policzek. Był taki sam jakiego zapamiętałam. Na lewej dłoni nadal miał obrączkę. Naszą obrączkę. Z oczu popłynęły łzy. Swoją rzuciłam w niego, kiedy chciałam go zabić. Nigdy w życiu niczego nie żałowałam, aż do dziś. 
Dziś żałowałam wszystkich swoich decyzji. Tego, że dałam nadzieję Mike'owi, że uciekłam od niego. Żałowałam, że zabiłam miłość. Daimonion nigdy nie umiał mnie powstrzymać od robienia złych rzeczy. Chyba mnie opuścił. 
- Nie musisz tego robić. Nadal cię kocham. Jesteś moją pierwszą najważniejszą miłością. 
- Ale jego też kochasz. Za niego chciałaś oddać życie.
Powiedział pełen smutku. Znaliśmy się zbyt długo, aby mogła coś przed nim ukryć. Nie było sensu tego robić. 
- Ale tego nie zrobiłam. Żyję. Chyba oboje potrafimy zmartwychwstawać. Tylko ja w gorszej formie. 
- Blizny zostają na zawsze. - Rozpiął koszulę, a w miejscu serca dostrzegłam trzy szramy. Nie były głębokie. Trzy draśnięcia kul. Pocałowałam każdą z osobna. 
- Przepraszam za to co zrobiłam. Teraz tego żałuję. 
Zmieniłam swoją pozycję i teraz siedziałam na jego udach. Odchyliłam skrawek sukienki i pokazałam mu swoją bliznę. Nienawidziłam na nią patrzeć. Liczne cięcia i zszycia, w dodatku źle się gojące. 
- Nowe serce. - Szepnęłam. Energicznie usiadł i bardzo delikatnie dotknął mojej piersi. - Uszkodzone nerwy i prawa komora. Miesiące rehabilitacji i tysiące tabletek. 
- Byłaś tak blisko.
- Tak.
Przyciągnęłam go do siebie. Pozwoliłam, aby wtulił się w moje piersi. Łzy sączyły się z moich oczu. On też zaczął płakać. To jeden z nielicznych momentów, kiedy go widzę w takim stanie. Nigdy nie okazywał skrajnych uczuć. 
- Wszystko się jakoś ułoży, po prostu potrzebujemy czasu. Nie możemy poświęcić go zemście. Nie zostanę z tobą na wieczność, ale możemy się widywać. 
- Kłamiesz. Jak sobie to wyobrażasz? Twój facet chce mnie zabić. Gliny mnie ścigają. Ciągle uciekam. 
- Ale teraz jesteśmy tu. Razem. - Ujęłam jego twarz w dłonie i zmusiłam go, aby spojrzał w moje oczy. - Damy radę, zobaczysz. 
- Jesteś pewna? - Przytaknęłam.  Na potwierdzenie pocałowałam go w usta. Tylko przez chwilę, a we mnie obudziły się wszystkie dawne uczucia. Wybaczyłam mu wszystko.
- Chodźmy się przejść. Nie mogę tu dłużej zostać.
Podniosłam się z łóżka, a on za mną. Poprawiałam sukienkę, patrząc jak jego dłonie sprawnie zapinają koszulę. Przybyło mu lat na twarzy. Za kilka dni będzie obchodził trzydziestkę. 
Po jego urodzinach zniknę. Muszę wszystko wyjaśnić Shinodzie, a później wyjadę. Nie będę już mieszać w jego życiu. 
- Z wiekiem jesteś piękniejsza, Amy. - Z letargu wyrwał mnie czuły komplement.
- To samo można powiedzieć o tobie. Jedynie co się nie zmieniło to twoje oczy. 
Posłał mi uśmiech i wyciągnął dłoń. Ujęłam ją pewnym gestem, a następnie wyszliśmy z sypialni.
Na dole w salonie siedział Oliver i popijał bursztynowy trunek. Spojrzał na nas z ironicznym uśmiechem.
- Mówiłem Alex, że znajdę ci idealną dupę. 
Oli wstał i podszedł do nas z szeroko rozłożonymi ramionami. Był z siebie bardzo dumny.
- Oli, poznaj Amandę moją żonę. - Przedstawił mnie, a jego brat zdębiał. 
- Przecież ona nie żyje, sam tak powiedziałeś. Jej matka nabawiła się depresji przez to, a ty mówisz, że to ona? Nie przypomina tej laski ze zdjęcia. Stary, dobrze się czujesz?
- Oli, jesteś zabawny. Ta dziewczyna jest jak Phonix - odradza się z popiołów. 
- Cholera jasna! A ja powiedziałem starym, że znalazłem ci pannę i zapomniałeś o Amy. Jutro powinni się tu zjawić. 
- Moja mama? Czy ona tu przyjedzie? - Zapytałam pełna nadziei. Tak bardzo mi jej brakowało. Nie widziałam jej cztery lata.
- Tak. Wreszcie ją zobaczysz. 
Serce znów zakołatało. Czułam się senna i bardzo zdenerwowana. Jeszcze chwila i zemdleje. Ścisnęłam mocniej dłoń Alexa, a on mnie objął w pasie. Był moją podporą. Tak bardzo mi go brakowało. 
- Wybaczcie, ale to dla mnie za dużo. Idę się napić i zaliczyć jakąś laskę. Trzeba się odstresować.
Oli odwrócił się na pięcie. Wyszedł z salonu, a po chwili dało się słyszeć pisk opon. Staliśmy tak jeszcze przez chwilę. Żadne z nas nie chciało się odzywać. Ta cisza nie była wymuszona. Po prostu pomagała nam się lepiej zrozumieć. 
- To idziemy się przejść? - Zagadnęłam w końcu i ruszyliśmy w stronę oświetlonych alejek. Wieczór był chłodny, blisko dziesięciu stopni. Tkwiłam w jego ramionach i nie było mi ani trochę zimno. Czułam się znakomicie. 
- Dlaczego uciekłaś od Mike'a? - Wyrwał mnie z zadumy jego miły baryton. 
- Pokłóciliśmy się. Po prostu potrzebowaliśmy przerwy. 
- To nie była zwykła kłótnia, prawda? Nie odeszłabyś, gdyby to była błahostka. 
- Kiedyś napomknął, że chciałby mieć dzieci. A wiesz dobrze, że ich nie mogę mieć. Nie chciałam mu o tym mówić i grałam na zwłokę. Kilka dni temu znów wróciliśmy do tematu. Chciał się oświadczyć, a ja go odrzuciłam. Dlatego wyjechałam. 
Mocniej mnie do siebie przytulił, ale nie skomentował mojego zachowania. Dobrze wiedział, że żałuję. 
- Mała, nie wiem co mam ci powiedzieć. Jesteś dużą dziewczynką i zapewne wiesz co robisz. Jakkolwiek to zabrzmi, ale chcę żebyś była szczęśliwa. Oczywiście najlepiej przy moim boku, ale skoro to niemożliwe, rozumiem. 
Ze swojej szyi zerwał srebrny łańcuszek. Na nim wisiała moja obrączka i złota kulka. Zawiesił to na mojej piersi. 
- Jesteś wolna. Śmiało możesz do niego wracać, kiedy tylko zechcesz, tak samo jak będziesz mogła szybko do mnie wrócić. Obiecuję, że nie będę ingerował w wasze życie. Ale niech wie, że jeśli kiedykolwiek cię skrzywdzi, nie daruję mu. Jesteś pierwszą kobietą, dla której łamałem szczęki.
- Wiem. Nie chcę cię już nigdy stracić. Rozumiesz? Nie mogę cię stracić kolejny raz. 
Wtuliłam się w jego pierś. Cała drżałam, nie tylko z zimna, ale i z emocji. Było ich zbyt wiele. Dopiero teraz sobie uświadomiłam jaki on jest dla mnie ważny. Nie da się walczyć z tym uczuciem. Nie chcę znów od niego uciekać. Powinnam być przy nim. 
- Nie płacz, Amy. Księżniczko, to nic nie da. Powrót do mnie wiąże się z ciągłą ucieczką. Chcesz ciągle uciekać? - Pokręciłam głową.
- Jestem pewna, że mogę dla ciebie wywalczyć wolność. Mam dobre układy z Rodrigezem. Zwolni cię ze wszystkich zarzutów, staniesz się wolnym człowiekiem. Razem wyjdziemy. Kupimy jakąś mała wyspę. Będziemy tam tylko my. 
Z każdą sekundą nakręcałam się coraz bardziej. Znów zostałam napełniona entuzjazmem. Zawzięcie gestykulowałam. Jego oczy błyszczały. Podobało mu się to co słyszy. Właśnie tego potrzebowałam. Potrzebowałam chwili odpoczynku. Potrzebowałam jego. W tej chwili Mike dla mnie nie istniał. Był tylko Alex, centrum mojego wszechświata. 
- Mała, nie nakręcaj się tak. Wszystko po kolei. Teraz chodźmy do środka. Strasznie zmarzłaś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za komentarze:)