czwartek, 25 maja 2017

Rozdział VII

Chłopak otworzył bramę i ruszyliśmy w głąb alei nieznanych krzewów przez biały żwir. Byliśmy na obrzeżach miasta. 
Dom. Ogromna willa, która jest bardzo nowoczesna. Jasne kolory - nie pasują do właściciela i tej całej otoczki miasta. Utożsamiłabym go z nocą. Liczne tarasy oraz szklane ściany. Zupełna odskocznia od mieszkanie Mike'a, chociaż muszę przyznać, że widzę kila podobieństw. Może niedostrzegalnych na pierwszy rzut oka. Pięknie. Straciłam swoją waleczność. Bałam się wejść do środka. 
Serce biło niebezpiecznie szybko. Nikt mnie tu nie usłyszy. Niby nie miałam się czego bać. Mam przy sobie broń, a mimo wszystko czułam się tu wyalienowana i taka słaba. Nie ma drogi ucieczki. Obcy teren równa się brak możliwości ucieczki. 
Oli wyszedł z samochodu i podszedł otworzyć mi drzwi. Podał mi swoją dłoń, którą z obawą ujęłam. Cała dygotałam. Nerwy dawały o sobie znać. Przecież wiedziałam na co się piszę, więc skąd te obawy?
- Cała dygoczesz. Jest Ci zimno?
Spojrzał na mnie. Troska? To ją widziałam w tych pięknych oczach, które teraz się lekko rozpogodziły chcąc dodać mi otuchy?
- Odrobinkę. Mamy marzec, a ja ubrałam się jak na lato. - Próbowałam zamaskować swój stan, zrzucając winę na pogodę. No nic rozsądniejszego nie mogłam wymyślić. Brawo Lee. No brawo!
Zbeształam się w myślach. To i tak mi nic nie pomogło, a jedynie poczułam się gorzej.
- Więc nie stójmy tutaj. Zapraszam.
Przyjacielskim gestem dotknął mojego ramienia. Przeszył mnie dreszcz.
Uspokój się! - Nakazałam sobie i pozwoliłam prowadzić się do nieznanego mi domu. 
Szliśmy żwirowym podjazdem, między zadbanymi rabatami z kwiatami. Piękne białe róże. Wydaje mi się, że to odmiana Królewska. Podobne są posadzone obok domu Mike'a. Tylko z tą różnicą, że u niego są herbaciane z domieszka czerwonych. 
Podziwiałam idealnie przystrzyżony trawnik oraz tuje, które były w bardzo fikuśnych kształtach. Widoczna jest ręka zawodowca. 
- Zamilkłaś tak nagle. Coś się stało? 
- Nie. Ja po prostu właśnie podziwiam widoki. I staram się nie rzucić do ucieczki.
Obróciłam to wszystko w żart.
- I tak bym cię znalazł. - Przelotnie spojrzałam na jego cudowną twarz. Błąkał się na niej uśmieszek, który nic nie zdradzał. A może zdradzał, ale nie chciałam wiedzieć co? Jego wzrok był nieobecny. Widocznie myślami był daleko stąd. 
Jeszcze raz omiotłam spojrzeniem jego ciało. Był niezwykle wysoki. O wiele wyższy ode mnie. Aby dokładniej mu się przyjrzeć potrzebowałam przynajmniej dziesięciocentymetrowych szpilek i faktu, że on będzie siedział.
- Czy miałam odebrać to jako groźbę?
- Raczej jak zapowiedź. Nie mam zamiaru ci grozić, Lee. 
Przeszliśmy przez oszklone drzwi. Wnętrze kontrastowało z zewnętrzną otoczką. Panował tu beż i brązy. Może i mieszkanie wydawało się ciepłe, ale te mury wiały niesłychanie dużym mrozem. Czyżby brak kobiety? Przecież taki chłopak może mieć każdą. Jest przystojny, bogaty, może tajemniczy, ale bije od niego magnetyzm, którego nie umiem pokonać. 
- Pani Cadwell, już wróciłem i przyprowadziłem gościa. - Powiedział Oli, a po chwili pojawiła się kobieta około pięćdziesiątki. Jej twarz przypominała mi moją babcię. Była taka pogodna i uśmiechnięta. Kurze łapki w okolicach oczu wskazywały, że dużo się uśmiechała. Była pulchną kobietą, ale nie grubą. Myślę, że gdyby była szczuplejsza, to nie wyglądałaby tak miło. 
- Witam, panią. - Przywitałam się uprzejmie. 
- Dzień dobry, pani.- Uśmiechnęła się promiennie, a następnie zwróciła się do chłopaka z oburzeniem wymalowanym na twarzy. - Oliverze nie mogłeś mnie uprzedzać, że przyprowadzisz gościa? Jak zwykle jesteś zabiegany. - Zganiła go, a mi zachciało się chichotać, jednak ostatkiem sił się powstrzymałam. 
Bądź dorosła, Grey!
- Przepraszam Hannah. - Powiedział zmieszany. Kobieta pokręciła głową z aprobatą.
- Podać coś do picia? - Zwróciła się do mnie.
- Jeśli to nie kłopot to poprosiłabym szklankę wody. - Przytaknęła i spojrzała na chlebodawcę, jak sądzę.
- Kawę. 
- Nadużywasz jej. - Odwróciła się i poszła chyba do kuchni. 
Była to bardzo dziwna scenka. Nie chciałam jej komentować. Po chwili w mojej głowie zapaliła się lampka. Cholera, broń zostawiłam w plecaku w aucie. Jestem kretynką. Wyszłam z wprawy po ostatnich przejściach. 
- Zaprowadzę cię do sypialni. Wybierzesz sobie, która Ci najlepiej będzie pasować.
- Wiesz, ja chyba tu nie pasuję. Powinnam wracać. 
Mówiąc to odwróciłam się w jego stronę. On jedynie zaśmiał się i machnął na to ręką.
- Nie przesadzaj, kochanie. Jesteś przecież obyta z tym światem. Sama twoja postawa i chęć maskowania swojego pochodzenia jest zabawna. Uciekasz przed kimś?
- Skąd ty? - Patrzyłam na niego ogromnymi oczami. Przecież miałam być niezauważalna, a on się miarknął w przeciągu pół godziny co ja tu robię. Przestraszyłam się. 
- Och, jesteś taka inteligentna, a tak mało wiesz. Więc, kim jest twój uroczy facet, który zmusił cię do wyjazdu, śliczna?
- Po pierwsze nikt mnie nie zmusił, tylko sama chciałam wyjechać. Po drugie, chyba jednak sobie stąd pójdę. 
Odwróciłam się na pięcie i chciałam ruszyć do wyjścia, ale mnie powstrzymał. Mocno trzymał za mój łokieć i nie byłam w stanie się wydostać z jego uścisku. Skąd w nim tyle siły? To nienaturalne. Fakt, że jest cholernie wysoki, umięśniony, ale mimo wszystko.
- Puść! To boli. -  Zluzował uścisk, a później mnie puścił.
Wykorzystałam ten fakt i ruszyłam na zewnątrz. On jedynie śmiał się i powolnym krokiem szedł za mną.
- Gdzie ty kurczaku sobie pójdziesz? Sama, bez auta? Nie rób scen i wracaj.
- Nie nazywaj mnie kurczakiem, do cholery. 
- Chodź do środka. - Podeszłam do auta, ale było zamknięte. Wszystko moje rzeczy zostały w środku. 
- Otwórz ten samochód. Chcę sobie stąd iść i więcej tu nie wrócę.
- Nie każ mi używać siły. 
Zatrzymałam się.  Miał rację, w tej chwili byłam bezbronna. Nie dałabym mu sama rady. Postanowiłam skapitulować. 
Przegrałam bitwę, ale zostało mi jeszcze bardzo dużo potyczek aby wygrać wojnę. 
Na jego ustach wykwitł ironiczny uśmiech. 
- Więc, który pokój mogę zająć? 
- Chodź. - Ujął mnie za rękę, jakby miał obawy, że kolejny raz sobie pójdę. Podobał mi się ten dotyk. Czuły i stanowczy zarazem., W taki sam sposób Alex trzymał moją dłoń. 
- Ta sypialnia jest moja. Te dwie są wolne. - Otworzył dla mnie po kolei drzwi. Były bardzo w nowoczesnym stylu. Podobało mi się to. - Tutaj chwilowo mieszkają moi rodzice. Ten należy do mojego brata, chociaż wątpię aby w najbliższym czasie się tu zjawi. I ta jest jeszcze wolna. - Kiedy otworzył drzwi, opadła mi szczęka. Idealna sypialnia z widokiem na miasto. Doskonały punkt obserwacji.
Weszłam do środka i dokładnie rozejrzałam się po wnętrzu. Jasne kolory. Północna strona cała oszklona. Duży taras połączony z sąsiednim pokojem. Na ścianie wartościowy obraz. 
- ''Małżeństwo Pierrette'' - Szepnęłam. Byłam na aukcji, gdzie sprzedano ten obraz. On był wart ponad osiemdziesiąt sześć milionów dolarów. Żałowałam, że to nie ja go kupiłam. Alex obiecał, że kiedyś ten obraz będzie mój. Niestety, to się nigdy nie stało. Cóż za bogaty dupek tu musi mieszkać.
- Widzę, że znasz się na sztuce, Lee.
- Inwestycja w posiadłości i sztukę to najlepsza inwestycja. Czy on został kupiony na aukcji w Waszyngtonie w 2005, prawda?
- Tak, a później odkupił go mój brat. Niby prezent dla swojej kobiety. Skąd wiesz?
- Byłam na tej aukcji z moim ówczesnym partnerem. Jest piękny. 
Uśmiechnęłam się. 
- To jedno z nielicznych dzieł, które można tu zobaczyć. Podoba ci się ta sypialnia?
- Tak. Kiedy zechcesz mi pozwolić opuścić to miejsce?
Znów się roześmiał. Co ja takiego śmiesznego powiedziałam?
- Chciałbym, aby zobaczył cię mój braciszek. Może wreszcie zapomni o swojej byłej. 
- Ja mam faceta. Jak ty sobie to wyobrażasz, zresztą nie jestem dziwką. 
- Daj mu szansę. Może będziecie dla siebie stworzeni? A teraz chodź na dół. Hannah przygotowała obiad.
- W co ty sobie pogrywasz? - Spojrzałam na niego, chcąc się czegoś dowiedzieć. Jego postawa, ani spojrzenie nic nie wyrażało. Czułam się już cholernie tym wszystkim zmęczona. O tej porze powinnam już wziąć leki i chwilę się przespać.
- Nie jestem głodna. Muszę odpocząć. 
- Oczywiście. Wieczorem postarał się sprowadzić tu brata. Jeśli mu się nie spodobasz, będziesz mogła szybko opuścić posiadłość.
- Dobrze. Miejmy to już za sobą.
Chłopak opuścił pokój. A ja po krótkim prysznicu, poszłam spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za komentarze:)